piątek, 16 marca 2012

warka 18 - porter pejota

Widziałem to tak: trzy śliczne kobiety jednocześnie, tequila, Led Zeppelin i oliwki z serem pleśniowym rozsmarowywane przy jękach rozkoszy po całym ciele. Tu i ówdzie parę rodzynek. Ale bez przesady.

Niestety, eksperyment - bo o to chodzi - dotyczył użycia starych słodów i totalnego, jak się później okazało, braku doświadczenia w ich miksowaniu, nie mówiąc już o tym, że nie miały one kontaktu z żadnym, tym bardziej kobiecym, ciałem.
Zero romantyki, dużo kombinowania i słabe efekty. Sprawdziła się jedynie muzyka...


Bazą były słody od portera angielskiego, pilzneński, karmelowy i barwiący. Mój wkład w całą tą imprezę to pszeniczny ciemny i Cara crystal.


Dlaczego? Chciałem uzyskać piwo mocniejsze, bardziej słodowe, o blg wyjściowym przynajmniej 16. Nie bez znaczenia był też fakt, że nie miałem co zrobić z przeterminowanymi słodami...

Receptura wyglądała więc następująco (16 marca 2012):

- słód pilzneński - 3.5 kg (ważność do końca stycznia 2012)
- słód pszeniczny ciemny - 1 kg (ważność do końca listopada 2010)
- słód karmelowy Caraaroma - 0.2 kg (ważność do końca stycznia 2012)
- słód barwiący Carafa III - 0.2 kg (ważność do końca stycznia 2012)
- Cara crystal - 0.14 kg (ważność do końca listopada 2010)

- chmiel goryczkowy - 25 g
- chmiel aromatyczny - 30 g

- drożdże Safale S-04

Z tego co się później okazało, to wcale nie taki eksperyment - "moja" receptura okazuje się klasycznym Saisonem, poza dodatkiem Cara crystal...



Podgrzałem 14 litrów wody do 70 stopni, i wrzuciłem słód pszeniczny oraz pilzneński.


Po 15 minutach do wspólnej kąpieli dołączyły słody ciemne. Atmosfera zrobiła się gęsta, wręcz nie do wytrzymania, złośliwie odczekałem więc jeszcze 5 minut i podgrzałem 1.5 litry wody. Dodałem do zacieru i towarzystwo nieco się rozrzedziło.

Cały proces przebiegał w 65-67'.
Zastosowałem tą jedną przerwę, po czym podgrzałem do 77' i zostawiłem na 10 minut.


Nie czekając niepotrzebnie aż wszystko się do końca przefiltruje zaczynam podgrzewać wodę.
Tak w ogóle, to z garnkami miałem całkiem ciekawą przygodę.

Kiedyś, dawno temu, miałem w piwnicy własną ciemnię fotograficzną. Potrzebowałem garnka, żeby mieszać w nim chemię, wywoływacze, utrwalacze, te sprawy. Mama dała mi jeden, taki całkiem spory, schodzę z nim zaaferowany do piwnicy, po drodze mijam się z sąsiadem. Patrzy na mnie tak jakby profilem, przymyka oko, widzę, że coś mu nie w smak. Idę dalej, przecież nie będę się zatrzymywać przy każdym kto ma profil.

Mija godzina, do piwnicy (zamkniętej szczelnie, cisza, tylko czerwone światła się świecą - właśnie wywołuję klisze) głośne pukanie: "Otwierać, policja!"
"Co do kur..." myślę sobie, ale tak naprawdę to się przestraszyłem. Nie, żebym miał coś na sumieniu poza tym garnkiem i czerwonymi światłami, ale raczej policji się nie spodziewałem. "Moment!" i otwieram. Oczywiście latarkami świecą gdzie się da, chuj z kliszami, no ale kto się liczy ze sztuką wyższą.

"Mamy informacje, że przetrzymuje pan tu uchodźców z Czeczeni i karmi ich zupą"
Zdębiałem. Ja rozumiem hodowla ziela, porno fotosesje, jakieś destylacje. No ale zlitujcie się, Czeczeni? Ja nawet nie wiem, czy oni lubią zupę!

Od słowa do słowa, okazało się że pan życzliwy sąsiad nie potrafił ogarnąć, po co schodzę uśmiechnięty do piwnicy z garnkiem. Za dużo dla niego. Więc powiązał z Czeczenami. W sumie, jak się zastanowić, to proste - idziesz z garem - gotujesz zupę. Uśmiechnięty? Czyli dla uchodźców.


Po zwrocie pierwszych 4 litrów minimalny kurek. Do przerobienia mam 16 litrów. Do pierwszego wysładzania nazbierałem 7.5 litra.
Mija 40 minut, I wysładzanie (80'c, 8 litrów, mam 14 litrów brzeczki). Po kolejnych 20 minutach II wysładzanie (80'c, 3 litry, uzyskuję 17 litrów brzeczki). Trzecia partia wody (80'c, 5 litrów) 15 minut później. Kończę z 22 litrami brzeczki.

A teraz garść prawdopodobnie zupełnie bezużytecznych danych wg moich magicznych notatek:

- czysta brzeczka o temp. 52' ma 19.6 blg
- ta sama brzeczka, ale schłodzona do 27' ma już 21.6 blg

Może i dobrze jest wiedzieć takie rzeczy, sam już nie wiem.


Impreza zaczęła się o 15.50, o 19.22 zaczynam chmielenie (brzeczka ma 13.5 blg)
19.55 - zaczyna wrzeć, dodaję I partię chmielu
20.45 - II partia


21.05 - chłodzenie.
Po chmieleniu mam prawie 17 litrów o gęstości 17 blg. Dodaję partiami wodę:
+ 3 litry = 15 blg
+ 1.5 litra = 14 blg.


Całe 21 litrów brzeczki przelewam do fermentatora, napowietrzając tak bardzo jak tylko się da.
Pisałem już wcześniej, że nie przepadam za tym etapem, ale nie jestem w stanie go przeskoczyć. Nie cieszy mnie nawet to, że to tak zabawnie pryska na podłogę i na spodnie. Na tym etapie naprawdę niewiele mnie rzeczy bawi. Jestem już zmęczony, zamyślony, możliwe, że nie trzymam pionu, i marzę tylko o tym "żeby już było jutro i będzie bulgotać albo nie"


Drożdże wspaniale wyrośnięte w temp. 25', zadane na 24'.
Wieko zamknięte, czekam na bulgot.

później

Fermentacja przebiegła spokojnie. Bez bąbli, burzliwej 8 dni zajęło zejście do 5 blg w temperaturze pokojowej (~21')
Na cichej porter postał  6 dni, skończył z takim samym blg.

jeszcze później

Przy zlewaniu do butelek smak ok, gorzki, lekko... śliski (pszenica?), zapach jakby wino... trochę się boję.
Tak czy inaczej, wyszło 45 pół litrowych butelek, które podzieliłem na dwie części - z cukrem kandyzowanym (90 g) i glukozą (90 g)

po paru miesiącach

Nie jest dobrze. Pękła... co ja piszę. Eksplodowała jedna z butelek. Dosłownie, nie zostało po niej śladu. Stała otoczona braćmi i siostrami, po czym zniknęła. Jedynym śladem po niej była klejąca, sproszkowana warstwa szkła na ściankach sąsiednich butelek. Supernova.

po paru miesiącach + kilka upalnych dni,
które akurat spędzałem na mazurach z piwem i wędką na pomoście

Drzwi od piwnicy otwierałem z trudem. Przyblokowały się przez odłamki szkła. Włączenie światła trudniejsze niż się spodziewałem - włącznik zalepiony piwem. Ponad 20 butelek zdecydowało się raptownie zmienić stan skupienia ze stałego w płynny. Podłoga, ubrania, ściany, sufit, rowery, pająki - wszystko oblepione warstwą mączki szklanej.


Zostało 5 niewybuchów. To, jak próbowałem je zabezpieczyć, to dłuższa historia, powiem tylko, że nerwowego potu zleciało ze mnie przynajmniej 3 litry.

17 sierpnia 2012

To nie tak, że nic nie wypiłem :) Część piwa próbowałem, ale było tak niedobre (przegazowane, kwaśne), że po prostu wylałem. Część poszła jako odżywka do płukania włosów. Reszta, jak już wiecie, wesoło eksplodowała. Nigdy więcej eksperymentów!

Chociaż znając życie odczekam miesiąc i znów zrobię coś głupiego.

17 komentarzy:

  1. Mam do Ciebie pytanko, pewnie śmieszne, ale kto pyta nie błądzi. Jak głęboko wsadzasz termometr do gara jak zacierasz. Jutro będę pierwszy raz zacierał i takie śmieszne pytanie przychodzą mi do głowy.
    W sumie to jeszcze jedno. Do próby jodowej brać z gara tylko sam czysty płyn, czy coś ze śruty też powinno być ?
    Z góry dzięki za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć.

    To bardzo konkretne pytania, a nie śmieszne.

    Termometr zawsze wkładam do środka, tak, aby główka termometru była po środku zacieru. Dzięki temu zawsze mam taki sam pomiar (inaczej by wskazywało po bokach czy u góry) - ważne jest, żebyś mierzył zawsze w konkretnym miejscu, a nie co chwila w innym.

    Podczas pomiaru ruszaj termometrem delikatnie na boki i mieszaj zacier, tak, żeby temperatura równo się rozkładała.

    Do próby jodowej bierz sam płyn - bez znaczenia co weźmiesz, bo skrobia podczas zacierania rozkłada się w miarę równo po całym zacierze. Ja jak jeszcze robiłem próby (nie robię już od wielu warek) to po prostu podczas mierzenia termometrem w pewnym momencie go wyciągałem i to co z niego skapywało było jako próbka.

    Co będziesz zacierał na początek? :) Życzę powodzenia, a jak będziesz miał jakikolwiek nagły problem, możesz zadzwonić i pomogę - numer uzyskasz na maila.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pejot mistrzu, nie gniewaj się, ale miło słyszeć, że też coś spieprzyłeś :D Od czasu naszych ostatnich kontaktów nasze dwie warki należy uznać za mocno i tajemniczo nieudane. Nawet miałem zamiar zdać ci relację z efektów i spytać o Twoje zdanie, ale nie chciałem d... zawracać.
    Ale w sumie do dziś nie wiadomo za bardzo co się stało... Na dodatek brat przywiózł z Francji belgijskiego Lambica, który w smaku miał niemal dokładnie ten sam dziwny "efekt" co nasze popsute... i jeszcze bardziej zgłupieliśmy.

    Czy istnieje jakaś przesłanka wskazująca z to, że pękały głównie butelki z cukrem kandyzowanym?

    Jaki dokładnie smak miało to piwo?

    I tak na marginesie jeszcze jedno pytanie - utrzymujesz kontakt z tym sąsiadem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pejot! Posłuchaj wujka Rafka i zawsze rób FFT! Wydaje mi się, że w tym przypadku to klasyczny problem z niedofermentowaniem piwa.
    Trochę informacji znajdziesz tutaj: http://www.wiki.piwo.org/Fermentacja_brzeczki#Testowanie_fermentowalno.C5.9Bci_i_stabilno.C5.9Bci_brzeczki

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety FFT daje bardzo prawdopodobną odpowiedź na pytanie co jest nie tak, ale w zasadzie po fakcie. Czyli jak schrzaniłem, to wiem co. Ale nie zmienia postaci rzeczy. Można jedynie próbować się jakoś ratować, widząc, że próbka nie zachowuje się tak jak powinna ale w większości przypadków jest za późno. Ja mam ten problem teraz z ostatnią warką, drożdże zadane w temp. 25st (brzeczka ta sama temp.) zaczęły pięknie pracować, po czym po ok. 36 godzinach poszły spać. Po 2 dobach piana niemal całkiem wsiąkła i przestało bulgotać. Jak dla mnie mocno za szybko (Old Ale). Potem dopiero zauważyłem, że położyliśmy fermentator w pomieszczeniu gdzie temperatura była maks. 21 stopni na gołej podłodze, która dodatkowo jeszcze schłodziła brzeczkę w szklanym balonie :(

    Najprawdopodobniej drożdże poszły spać wskutek obniżenia temperatury. Jedyne co mogłem zrobić, to zamieszać delikatnie balonem i przestawić go w cieplejsze miejsce.

    Najgorsze jest, że już 2 raz popełniam ten sam błąd... starość nie radość...

    OdpowiedzUsuń
  6. Rafek, wszystko fajnie, ale wiesz co, ja lubię tą niepewność połączoną z nadzieją, gdy zamykam warkę i teraz już "można tylko czekać".

    Jeśli próbka wykaże niepokojące objawy, to co, westchnę, i wyleję zawartość fermentatorów? ;) Uznam prędzej, że to coś z próbką jest nie tak :) Jeśli chodzi o blg, to z przegazowaniem nie miałem wcześniej problemów, robię wg sprawdzonych receptur i jest ok. Tutaj troszkę spartoliłem, ale na własne życzenie.

    Poza tym, wszystko może się zmienić przez te kilka miesięcy kiedy jest w butelkach.

    FFT pewnie i fajna sprawa, ale ja wolę iść na żywioł :)

    Aha - nie wiem, czy piwo niedofermentowało, temp. była stała i odpowiednia, sama fermantacja też trwała ile trzeba, jeśli w ciągu tyg. blg nie rusza się ani trochę uznaję, że już nie spadnie i po sprawie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Guzzior, u mnie tak jest za każdym razem - szybko zaczyna, agresywnie pracuje, kończy przedwcześnie (tak, piszę cały czas o warce). Nie zauważyłem, żeby to się przekładało (w większości) na późniejszy smak, bądź niedofermentowanie (prawda jest też taka, że nie mam zbytniego doświadczenia w powtarzalności wyników, więc tutaj wolę ostrożnie wysnuwać wnioski.

    Nigdy nie ruszam za mocno fermentatorem podczas jego pracy - czytałem różne zalecenia, ruszać / nie ruszać, każda strona wydaje się mieć rację, a ja wybrałem drogę "nie ruszać" :) Także trzeba przenieść, to przeniosę ale żeby mieszać to już nie.

    A może błąd? Przy sporym blg pod koniec burzliwej następnym razem zamieszam - może szybciej zejdzie (z drugiej strony samo zlewanie na cichą to już mieszanie, więc gdzie tu sens).

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałem kiedyś taki przypadek ze Stoutem Owsianym, zatrzymał się po burzliwej na 5 Blg, a FFT pokazał 3 Blg. Gdybym testu nie robił i zabutelkował z normalnym dodatkiem cukru to byłyby klasyczne granaty jak u Ciebie, a tak poszukałem co robić na piwo.org i znalazłem - przede wszystkim wstrząsanie fermentorem i podniesienie temperatury fermentora (fermentor stoi w łazience i zawsze dbam o otwarte okno, a tak zamknąłem by było cieplej ;) ). Można ewentualnie zmniejszyć ilość cukru do refermentacji. Kończąc historie - zabiegi pomogły spadło jeszcze na przedłużonej burzliwej (zamiast 1 tyg burzliwej i 2 cichej zrobiłem 3 "burzliwej"- też mi doradzili) do chyba 3,5 co już mieści się w granicach błędu FFT (bo robię go na piekarniczych.
    @Guzzior co to za drożdże ? ile ma teraz Blg ? (choć daj im trochę czasu - zmierz np po tygodniu. Niektóre drożdże są tak żarłoczne, że 36h im wystarczy, a innym trzeba dać jakiegoś kopniaka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. słabo się znam ale przy tym blg to maks 130-140 gram glukozy czy cukru bym dał chociaż jak cukromierz przekłamuje to pewne nie na wiele by się to zdało pozdrawiam dobra stronka

    OdpowiedzUsuń
  10. Owczar,
    jak na 21 litrów to dałem w sumie normalną dawkę (ok, lekko zawyżoną). Ale na przyszłość wolę niedogazować i mieć komplet butelek. W ostateczności postoją miesiąc - dwa dłużej. W piwnicy mam bardzo ciepło (ok 22'c, niestety) więc muszę wziąć poprawkę na ilość dodawanej glukozy...

    Guzzior:
    1) koniecznie napisz co robiłeś z tymi dwiema warkami :) Lambiki są na dzikich drożdżach, podejrzewam więc, że wasze piwo było w smaku kwaśne?

    2) Sam byłem ciekaw, czy bardziej trzaskają z kandyzowanym, czy glokozowce. Nie zauważyłem różnicy, oba typy fruwały aż miło.

    3) Nie utrzymuję, wyprowadziłem się od rodziców 10 lat temu :) Ale ponoć po terapii zrobił się bardzo grzeczny i pierwszy mówi "dzień dobry" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no lekko :) człowiek się cały czas uczy pozdrawiam

      Usuń
  11. Nie mam przy sobie dokumentacji tych warek, ale obie były z dodatkiem cukru kandyzowanego, obie warzone w dość wysokiej tepm. otoczenia (upały) w kuchni, w której w kącie spoczywał wielki słój kiszonych ogórów (siedlisko zarazy), przy obu mieliśmy problemy z wężykiem do dekantacji i doszło do "zaciągu paszczowego" - wprawdzie po uprzedniej dezynfekcji otworu gębowego, ale zawsze to podejrzany element. Dodatkowo w jednej z nich podczas chłodzenia wystrzelił wężyk od chłodnicy (odprowadzający) i nieco kranówy, która przeszła przez chłodnicę dostało się do brzeczki. Dodatkowo obie były na koniec "chrzczone" przegotowaną wodą wysłodkową, której żal było wylać bo miała coś koło 5 blg.

    Powodów infekcji zatem mogło być sporo ale do myślenia daje fakt, że oryginalny butelkowy Lambic ma podobny smak, tylko troszkę delikatniejszy. Co moim zdaniem rzuca cień podejrzenia na cukier kandyzowany. Może to wina jego specyficznego udziału w fermentacji?

    Najgorsze, że trudno mi opisać objawy. Na powierzchni dało się zauważyć cieniutką warstewkę jakby nalotu (podobny jest na roztworze z kiszonych ogórków, który postoi na powietrzu). Po wstrząśnięciu ten niby kożuszek zbijał się w takie jakby plastikowe, białe drobinki. Piwo przed cichą i potem przed butelkowaniem miało ostry octowo - amoniakowy zapach - w jednym przypadku po wsadzeniu głowy do fermentatora celem poniuchania aż mnie odrzuciło. Raczej nie wina fermentatorów - bo obie warki były podzielone na 2 części i fermentowały w dwóch różnych pojemnikach a efekt ten sam.

    Generalnie mieliśmy to wylać, ale postanowiliśmy jednak rozlać i odstawić na kilka tygodni/miesięcy - sprawdzając co jakiś czas różnice. I faktycznie jest, bo jedna z nich (która miała być Ipą) nie smakuje najlepiej (dalej intensywny ostry posmak alkoholowo/octowo/amoniakowy) ale zrobiła się jakby... pijalna. Z tym, że oczywiście boję się to pić, aż taki desperat nie jestem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeżywszy parę warek zakażonych to ten 'kożuszek' nazbyt znajomy mi się wydaje. Ponieważ u mnie pojawia się najczęściej w cichej (raz się pojawił dopiero w butelkach, ale na małą skalę - 4 szt), radzę sobie z nim powtórną fermentacją. Podgrzewam piwo do ok 72-76st, po czym chłodzę i zlewam do baniaka z dodatkiem cukru, ok 05kg na warkę 16-20l (tylko tyle, aby drożdże miały co robić, dodaje pewnej, nie zakażonej gęstwy i przechodzi ponowną metamorfozę, z czegoś nie pijalnego, w coś zdecydowanie pijalnego z procentami.

      to się chyba da uratować o ile nie ma jakiegoś mega ostrego zakażenia i octu zamiast piwa.

      Usuń
  12. Ja raz zrobiłem sobie wieczór z takimi "desperat beer", nie powtórzę. Na drugi dzień, za przeproszeniem, kupa taka jakby człowiek gnił od środka. Kwas. Myślę, że to ani przyjemne, ani zdrowe, nie można żałować jak coś nie poszło, tylko zastosować jako odżywkę do włosów albo po prostu wylać i zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem Wam chłopaki, że z każdą kolejną warką nabieram pokory, chciałbym nabyć takiego doświadczenia, żeby bez zbędnego stresu robić w każdej sytuacji to co trzeba.

    Wyżej opisywane Old Ale na drożdżach suchych Danstar Windsor po 2 dniach mega burzliwej - jak pisałem wcześniej stanęło. Po tygodniu BLG = 6. Przelałem na cichą i nagle zaczęło bulkać. Delikatnie, ale jednak. Osad był dość nietypowy, poza tradycyjnie zbitym mułem drożdżowym była też ok. 2 cm. warstwa hmmm jakby opadłych drożdży. Takie wyraźne kłaczki. Zamierzam teraz to zostawić 2 tyg. na cichej, jak zejdzie do 4 blg to jesteśmy w domu - tak mi się wydaje.

    Natomiast mam ciekawostkę dotyczącą drugiej warki - nieco eksperymentalna - 100 % zasypu słodem pilzneńskim + drożdże S-05 zmieszane (warka 40l) z uniwersalnymi brewferma. Wszystko chmielone świeżymi szyszkami z własnej uprawy. I co? I burzliwa po tygodniu trwa nadal. Gęsta piana na powierzchni, widoczne drożdże, bulgot 1/min. Blg początkowe było równe 12.

    Mieliście kiedyś przypadek tygodniowej ostrej burzliwej? Jak tak dalej pójdzie to nam wódka wyjdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  14. A może to po prostu "wyczekiwana" infekcja. Bakterie też przeprowadzają fermentację i stąd nadmiar gazu. Kwaśny smak również sugeruje obecność nieproszonych gości w piwie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pejociku, WG MNIE jak skończyłeś na 5BLG to nawet jak nie dałbyś surowca do refermentacji to i tak groziły Ci granaty. A jeśli jeszcze dałeś surowca +-1BLG (standard do nagazowania) + te 2BLG które zostały w piwku (bo powinno Ci zejść do max 3BLG) = eksplozja :) Następnym razem jak będziesz miał piwo 5BLG to nie butelkuj tylko zostaw na cichej kolejny tydzień. Czasem dziwnie fermentują piwka... Tobie dopiero w butelkach :)

    OdpowiedzUsuń

Zdecydowałeś/aś się na wpis? Super.
Niewielu to robi, więc doceniam każdą uwagę.
Dziękuję za komentarz.

(Z powodu natłoku spamu muszę wprowadzić moderowanie komentarzy. Takie czasy. Sorry!)