Słody do 28 maja (dziś jest 30), ale po przemyśleniu sprawy robię na własną odpowiedzialność.
Opcja zakupu własnego śrutownika kiełkuje we mnie od 2009 roku. Obliczyłem, ile czasu przy moich warkach zwracał by się koszt zakupu - za długo. Ale ta frajda... i możliwość zakupu z innych źródeł, gdzie nie zawsze mają słód śrutowany... ten prestiż na osiedlu... te zazdrosne spojrzenia, gdy niby przypadkiem z plecaka wystaje mi korba, a ja jakby nigdy nic spokojnie pompuję koło w rowerze. Boże, już widzę oczami wyobraźni jak się ślinią, jak pragną choćby raz zakręcić, raz chociaż coś zemleć, usłyszeć ten chrzęst i poczuć zapach zwycięstwa. Te ziarno jeszcze niedawno było całe! Takie było, mówię ci, jebitnie wielkie jak ten kloc z parteru co ma tego czarnego psa bez nogi. A ja proszę ja ciebie chrup, zakręciłem, i stał się słód! Dał mi trzy razy zakręcić, bro!
Przygotowania tradycyjnie boleśnie długie, bo a to wodę przefiltrować (całe 15 litrów, jadę na filtrze - podróbce), a to garderobę przygotować pod zdjęcia, a to schudnąć trochę - nie jest lekko, ale o 12:12 zaczynam.
Woda wzeszła była do 67 stopni, Człowiek Ucho przystępuje do działania - leci wszystko co było w zestawie (poza chmielem, drożdżami i kartonem)
Temperatura utrzymuje się sama, co 15 minut zdejmuję pokrywę i mieszam, w połowie zacierania (jedna godzinna przerwa w stałej temperaturze) dogrzewam żeby nie zamarzło.
Jakby kogoś interesowało gdzie w tak malutkiej kuchni trzymam sprzęt do warzenia - w specjalnie na ten cel zamówionym barku :) Mieści się kocioł 30 l, pięć fermentatorów 20 l, dwa fermentatory 10 l i masa innego potrzebnego sprzętu. Chociaż zajmuje to sporo miejsca które można by było przeznaczyć np. na schowek na pościel, nie muszę schodzić do piwnicy. A wierzcie mi, gdybym tak właśnie musiał robić, to nie opisywałbym właśnie 29 warki, tylko co najwyżej 4. Skupiłbym się może na tej pościeli i w końcu znalazł inne hobby?
Ale do rzeczy. Na tym niepowtarzalnym ujęciu niedoszły właściciel składziku na pościel zapoczątkowuje proces zwany filtrowaniem. Jesteśmy świadkami narodzin - z ciała stałego, ziarna, przechodzimy na wyższą formę bytu - płyn. A z płynu, jak wiadomo, rodzi się życie. Chyba, że jesteśmy szybsi.
Po zwróconych trzech litrach i półgodzinnej labie pora przyspieszyć produkcję - 12 litrów już mogę podgrzewać w garze, reszta niech się sączy. Człowiek Podbródek czuwa.
Filtrat pięknie mienił się wszystkimi odcieniami pomarańczy. Urolog by zaklną, ja byłem zachwycony. Wesoły, rwący potok przeszył ciszę pustego mieszkania i w przyrodzie zapanowała równowaga.
Wyglądam jakby ściekająca do wiadra ciecz stanowiła dla mnie spore wyzwanie intelektualne, ale to tylko pozory. Korzystając z wolnej chwili wyciągam w pamięci pierwiastki z bardzo dużych liczb i dodaję je do numerów telefonów znajomych i rodziny. Wyniki są zaskakujące.
Cały czas na bieżąco dodaję do podgrzewającego się zacieru nowe partie filtratu. Dzięki temu zaoszczędziłem godzinę.
Biały bąbelek symbolizuje nasz system słoneczny, w środkowej części widzimy supermasywną czarną dziurę, a ten niebieski narożnik w górnym prawym to granice wszechświata. Jak widać, obcy nie istnieją.
Wygląda to jakbym chciał nagle coś na szybko wciągnąć, ale to tylko nowy gatunek chmielu w moim garze. Brewers Gold - 30 gramów. Podejrzliwości nigdy za wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o to co się później będzie piło.
Nie stawiałem na rewolucję, ale po dodaniu granulat zaczął tworzyć wspaniałe fraktalne struktury - Lubelski jeszcze takiego show mi nie urządził.
15 minut przed końcem wrzucam chłodnicę, a po wyłączeniu palników przenoszę całość w chłodniejsze miejsce. Czekam aż warka ochłonie, ale w między czasie się nie nudzę, bo...
... właściwie to muszę zgodzić się z teorią, że w pięć minut można sporo zrobić.
Pappa Muminek i jego kleiste wnętrzności. Czekając aż dojrzeje jego Drożdżowa Wysokość biorę się za zlewanie chmielin. Najgorsze przede mną. Poza myciem. I sprzątaniem. I butelkowaniem.
Nie jestem pewny czy to zdjęcie z warzenia. Sporo nie pamiętam.
I o to chodzi! Pięknie rozłożone chmieliny pod klarowną brzeczką, a nie tak jak nad jeziorem kiedy próbujesz napić się wody a wciągasz same glony.
Zanurzamy rączkę...
... czysta, zielona natura w najprostszej z możliwych postaci!
W piwie nie ma nic, co mogłoby nas zatruć. Gorąco zachęcam więc do degustowania świeżego chmielu, brzeczki przedniej, drożdży i fermentatorów (z atestem).
Przez maksymalne zbliżenie się do swojego hobby wkraczamy na inne płaszczyzny zrozumienia praw nim rządzących, mamy okazję na zdobycie doświadczenia którego nie przybliży nam żadne forum, piwni recenzenci ani stojący za nimi korporacje. Na ile pozwalają nam paragrafy - korzystajmy ;)
Przy okazji chciałem napisać dwa słowa o gumowym wężu:
- wąż
- guma
Bolączka piwowara - źródło bieżącej wody. Po trzech latach gwinty do wymiany - wszystko przez pośpiech, zawsze wszystko co związane z wodą robię na ostatnią chwilę. Ponoć mam tak od urodzenia. Pamiętam, wiązało się to z wodą... lekarzem który tylko się zaśmiał... potem wiek dojrzewania, jakieś podśmiechujki, olewanie kogoś... po 30-stce fajnie się to przerodziło w jezioro i wędkę, ale na to musiałem sobie zapracować. Teraz sam sobie przelewam jak i co chcę ale jeśli chodzi o wyczucie czasu wody w kranie jeszcze nie opanowałem.
@ fot. NASA
Na zdjęciu człowiek który dzięki wyrazowi twarzy skreślił właśnie swoją przyszłość jako polityk. Mimo wszystko nadal próbuje przekonać osobę robiącą zdjęcie, że all right i że można już pić.
Wątpliwości nie rozwiewa - raczej je wzmaga - pusty wzrok zakotwiczony na mini misce z rączką.
Szybki zwrot próbki.
Szybki filtrarz wody.
Szybkie zwiększenie objętości brzeczki.
Szybka ponowna ocena.
Szybkie notatki.
Szybkie powtórzenie procedury.
Blg na zadowalającym poziomie. Początkową wartość 15 blg (17 litrów brzeczki) rozwarstwiłem do zakładanych 12 blg uzyskując 20 litrów. Myślę, że na wydajność miało w większości wpływ fantastyczne rozdzielenie chmielin od brzeczki - odzyskałem praktycznie wszystko co do kropli.
A kolor? Fenomenalna barwa. Wygląda tak kusząco, że wypiłbym razem z ballingometrem, ale wiem, że będzie mi jeszcze potrzebny.
Nonszalanckim gestem zaszczepiam brzeczkę.
To nie ma końca.
Ponieważ potrafię zaszczepiać godzinami.
Ponieważ jestem Człowiek Zaszczep.
Trzymasz formę
OdpowiedzUsuńNie wiem jak z piwem, ale felieton "uchachał" mnie po pachy.
Tłum skanduje:
OdpowiedzUsuń"Pale Ale, Pale Ale, Pale Ale...!!!"
Do stycznia tłum poczeka? ;)
UsuńJest już "prawie" połowa stycznia...
UsuńTłum skanduje:
"Krwi, krwi, krwi...!!!"
Troszkę jeszcze na tą krew tłum poczeka. Mimo szczerych chęci - nie wyrobię...
Usuń"Krwi, krwi, krwi, krwi, krwi, krwi, krwi, krwi, krwi...!!!!!!!!!"
UsuńChyba zapomniałeś o tłumie...???
Usuńpowiem tak w sekrecie - otwieram właśnie pub :) blog na dalszy plan zszedł...
Usuńco ciekawe, w pubie będzie można napić się mojego, domowego piwa. Ale o tym przy okazji następnego wpisu...
No, no dawaj ten wpis, a nie trzymaj tłum w ciekawości...!!!
UsuńDalej nic w temacie...?
UsuńPolecam zakup śrutownika po 4 warkach zakupiłem i przy kolejnych znacząco wzrosła wydajność a jaka frajda.
OdpowiedzUsuńRozważam bardzo bardzo. Tym bardziej że mam jeden zestaw nie śrutowany. Ale teraz finansowo nie mogę sobie na to pozwolić. A że frajda to wiem :) Raz z maltmillem pracowałem...
UsuńI proponuje przy baterii nad wanną zamontować sobie dodatkowy zaworek i np: szybkozłączkę od węża ogrodowego a nie kombinować za każdym razem.
OdpowiedzUsuńIdea słuszna. W przyszłym roku czeka mnie wymiana baterii bo ta co mam jest do dupy - wtedy będę musiał o tym pomyśleć.
UsuńWitaj autorze. Wybacz wścibskość ale pali mnie ciekawość, gdzie żeś nabył małe fermentatory 10L ? Nie widzę takich na stanie w sklepach specjalistycznych w internecie. Całą warkę można podzielić na mniejsze porcje i pokombinować z chmieleniem na zimno w przeróżnych konfiguracjach. Ewentualnie mogę odkupić ;)
OdpowiedzUsuńHej. Wiaderka zakupione w Castoramie. Nie mam pojęcia czy dalej mają takie na stanie - kupiłem je chyba z 2 lata temu, jak nie więcej. Przydają się nie tylko do dzielenia warki, filtruję do nich wodę przed zacieraniem, bardzo przydają się też przy filtracji.
UsuńFaktycznie takie wiaderka są do kupienia w każdym markecie budowlanym. Trochę mi wstyd za zadane poprzednio pytanie ;) (z naciskiem na trochę ;) ) . Mam zamysł co by zrobić z takich wiaderek mini - ferentory do podzielenia nastawu na chmielenia na zimno (AIPA) w różnych konfiguracjach sypniętych liści. Przeźroczyste wiadro da możliwość wglądu w klarowność piwa i pozwoli dać sygnał do ewentualnego dodania żelatyny.
OdpowiedzUsuńProponuję jeszcze sprawdzić dokładność nadrukowanej skali - w przypadku moich wiaderek różnica była znaczna.
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta twój blog jednak brakuje w nim i co chyba inni potwierdzą degustacji i zdjęcia danego piwa już dojrzałego. Daj nowe menu degustacje i wrzucaj po 1 - 2 zdjęciach z krótkim opisem, będzie lepiej, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńno fajnie bede czesciej wpadal :) ale widze ze nie zainwestowales w srutownik :) ale fajowo ja tez jestem po 5 wareczce :) i jade dalej
OdpowiedzUsuńkolego fajnie ale widze ze nie zaopatrzyles sie w srutownik ale super :) i bede wpadal czesciej tutaj do ciebie
OdpowiedzUsuńwidze ze dawno nic nie warzyles ?? czy wpadles w alkoholizm :):):) czekamy na nastepne wareczki a moze jakies filmy :)
OdpowiedzUsuńa to się nie wyklucza ;)
Usuńprzymierzam się do pisania, a jakże, ale mam na głowie za dużo teraz obowiązków...
Wpis!!!
UsuńDość p..., konkrety! Kiedy kolejny wpis?
OdpowiedzUsuńTo już przegięcie...
OdpowiedzUsuń@pejot
OdpowiedzUsuńGłupie pytanie - przeglądam Twojego bloga, patrze na zdjęcia (genialna dokumentacja!) i zastanawiam się - jak przelewasz wężykiem wychłodzoną brzeczkę do fermentora z kranikiem - samo przecież nie poleci, jakoś zasysasz czy masz specjalny sprzęt?
Zasysam przez rurkę. Zrobiłem taki wygodny ustnik, dzięki czemu nie mam kontaktu z rurką i zasysam.
OdpowiedzUsuń