niedziela, 20 listopada 2011

warka 15 - Porter angielski #2

Po cichym acz miażdżącym sukcesie warki no.11 (Czarnobylina), pora sprawdzić, jak wygląda w moim wydaniu "powtarzalność wyników".
Tak więc, robiąc większe zakupy w sklepie w którym zaopatruję się cały czas w surowce - żeby uniknąć reklamy, powiem wprost - Browamator.pl - kupiłem słody, które wchodzą w skład gotowego zestawu pod nazwą "porter angielski".

Receptura była w pewnym momencie niejasna. Chodzi o dodatek słodu barwiącego - 0.2 kg. Założyłem (jak się później okazało słusznie), że najprawdopodobniej chodzi tu o Carafa III, i takiegoż słodu kupiłem z małym zapasem.

Ucinając nawał przyszłych komentarzy: Nie, widoczne na zdjęciu dwa leżące luzem jabłka nie należały do zestawu. Kupiłem je w innym sklepie. Mam paragon jak coś.

Pełna receptura Portera angielskiego (wersja Browamator), z moją "poprawką" wygląda więc następująco:

- słód pilzneński - 3.5 kg
- słód karmelowy ciemny - 0.2 kg
- Carafa III - 0.2 kg
- słód pszeniczny czekoladowy - 0.1 kg

- chmiel goryczkowy - 25 g
- chmiel aromatyczny - 25 g

- drożdże Safale S 04

No, i od razu ładniej się zrobiło jak pogrubiłem czcionkę.

Zacieranie jak każde inne (ojj, wpadamy w rutynę). Pewnie wszyscy skrycie wymiotują już na widok zdjęć gdy wsypuję słód do gara, więc w nowym roku taki mały prezent ode mnie - zdjęcie inne niż wszystkie! Podczas warzenia portera angielskiego piję porter angielski i mam nadzieję, że będzie przynajmniej w 98% tak samo dobry jak jego.... tato?

Podczas zacierania, tak jak zwykle zresztą, zrobiłem małą rozpiskę godzinową, więc wyraźnie widać, co ile czasu mi zajmuje:

- 14 litrów wody podgrzałem do 70'c.
................................................................
- 15:20 - wsypuję słody podstawowe - temp. spada do 68'c
- 15:30 - leci połowa słodów barwiących. Drapię się po głowie. Minutę później wzruszam ramionami i leci druga połowa - temp. 67'c
- 16:10 - dogrzewanie do 77'c
- 16:18 - jest 77'c. Trzymam przez 10 minut. Oczywiście nie w rękach.
- 16:28 - koniec zacierania.

Ale śmieszne.
Nie, to nie pacynka. To moja ręka.
Tak, reguluję przepływ brzeczki.
Nie, nie chodziłem do szkoły aktorskiej.
Tak, lubię Kermita.

15 litrów zacieru (godzina 16:33), zwrot 3 litrów mętnych, i o 16:36 nastawiam (ja, czy Kermit, co za różnica) na minimalną przepustowość.

Wysładzanie. 15 litrów wody w trzech dawkach po 5 litrów. Statystycznie wygląda to tak:

- bez wysładzania (godzina 17:00) - zleciało 8 litrów
- pierwsze wysładzanie (godzina 17:20) - 13 litrów
- drugie wysładzanie (godzina 17:40) - prawie 18 litrów
- trzecie wysładzanie (godzina 18:00) - 22.5 litra

Zdjęciem dołączonym do opisu proszę się nie sugerować, garnek z 2 litrami wody nie jest tak ciężki na jaki wygląda. Jeśli tylko z tego powodu macie zrezygnować z warzenia piwa... Litości...

Nie ukrywam, piwo to warzyłem na prośbę siostry. Siostra lubi piwo, a ja kocham siostrę. Piwo miało być słodsze niż oryginalna wersja z Browamatora - stąd w recepturze dodatek w postaci pszenicy czekoladowej. Przeniosę się troszkę w czasie (mam ku temu warunki, ponieważ relację z warzenia tej warki publikuję z dwumiesięcznym opóźnieniem), krótko - pszenica czekoladowa nie wnosi słodkości.
Piwo wyszło bardziej gorzkawo / cierpkie, niż bez jej dodatku. To tak ku przestrodze, chociaż liczę na komentarze potwierdzające / dementujące tą tezę.

Wiem, że scena jest nieco jak kadr z Kac Vegas, ale tym razem to ja zmagam się z materią a nie odwrotnie. Zapamiętam sobie te uczucie.

Byłbym zapomniał o czym właściwie jest ten blog :)

Właściwy opis:
Na zdjęciu powyżej przechylam fermentator w celu wydobycia zeń zeznań w postaci kilku mililitrów brzeczki.

Jako dobry policjant wyjątkowo mam na sobie spodnie.

Czarny pasuje do wszystkiego, więc nic nie szkodzi jeśli chlapnie nieco na koszulkę. Nie dbam o to. Gorzej, jeśli na skarpety, bo słyszałem od znajomego, że od wilgoci można dostać grzyba.

Chmielenie jak zawsze - czysta przyjemność. Uczucie jakby odłączali cię od kroplówki - już na spokojnie można otworzyć sobie ósme piwo, na spokojnie iść na balkon siku zrobić, oddzwonić na policję i wycofać swoje wcześniejsze zeznania.

Pełny luz...

...ale nie, zawsze musi przyjść ktoś, kto powie ci: wrzuć miedź do warki.

W tak zwanym między czasie, gdy na samym starcie wrzuciłem Marynkę (godzina 18:44) a przed samym końcem (godzina 19.55) Aromatyczny, miałem swoje własne, prywatne chwile na rozmyślania. Doszedłem między innymi do wniosku, popartego obliczeniami, że doprowadzenie brzeczki do wrzątku zajmuje mi ok. 44 minuty.

To dobry czas na wyciągnięcie wniosków. Z cyklu "czy wiesz że": tyle dokładnie czasu zajął mi przelot z Warszawy do Stockholmu liniami LOT w 1995 roku.

Drożdże wesoło się kotłują pod okiem niezmordowanego reżysera Taty Muminka. Gdy ACTA zabierze mi redtube tylko to będę mógł oglądać.
Tak czy inaczej - robią to w temperaturze 25'c.
Wolne w swojej dzikości. Wolne w swojej żądzy prokreacji. Wolne od praw autorskich.

Napowietrzanie brzeczki (zarazem jej zlewanie - godzina 20:31) - zaraz przed zadaniem spełnionych rozrodczo drożdży. Wyjątkowo bezboleśnie, klarownie, wzniośle, że tak powiem. Jak już wcześniej pisałem - to jedyny moment, kiedy warto napowietrzyć brzeczkę. Jako, że sztuczne oddychanie odpada, posiłkujemy się między innymi takimi metodami.

Wszystko jakieś takie pozamykane. Chmieliny się układają. Fermentator z brzeczką czeka na napowietrzanie drugiego stopnia. Drożdże myśląc, że ich przez folię nie widać, dochodzą do siebie i niespiesznie wdziewają swoją mikroskopijną bieliznę. Rurki od chłodnicy wiszą w dół, zapewne na skutek grawitacji.

Po chmieleniu mam 15'blg. Dodaję 2 litry kranówki. Takie czasy...

Hola hola, nie to, że mi z kieszeni nagle wypadło. To część druga napowietrzania. Zdjęcie poniżej nie miałoby bez tej wstawki żadnego sensu ("wstawka" mało poważnie brzmi w kontekście leżącej na ziemi pół litrowej butelki białego rumu...).

Prawa lewa, prawa lewa. Latamy tak sobie do momentu, aż brzeczka nam nie zwymiotuje - w ten sposób nie uzyskamy i tak więcej niż 8 ppm tlenu. Szczerze - więcej śmiechu niż sensu, butelka z rumem i tak cały czas wyskakuje spod wiadra, wdrapuje się na kuchenny blat i rozlewa do szklanek.
Metoda mało wydajna.

Żegnajcie chmieliny, kochane moje
Witajcie drożdże szlachetne
Z brzeczki wezmę co swoje
W wiadrze tlen wam odetnę.

Tlen? Odetniesz? Po co?!
Nie wnikać, fermentować proszę
Nie raz budzę się nocą...
Ciszy w brzeczce nie znoszę...

Ciszy? Jakiej ciszy?!
Ciszy przed burzą!
Czy drożdż mnie słyszy?!
Drożdże ruszyć muszą!

Jeszcze tylko serduszko z Muminka w brzeczce wycięte - bo kocham to co robię.

EDIT 25 stycznia 2012
Serduszko nie wyszło, piwo tak.

22 marca 2012

Dopiero wczoraj znalazłem trochę czasu, żeby usiąść do komputera i zrobić porządek z etykietami. Udało mi się stworzyć dwie, do tej warki i do Grodziskiego, warki 19.

6 komentarzy:

  1. No nareszcie, jakby mi tlenu przez ten czas brakowało :D Coś poetycko i nieco dramatycznie ale jak zwykle z jajem.

    Ostatnio wyobrażałem sobie jak by to było, gdybym musiał to wszystko robić sam i mam mieszane uczucia. Nieco łatwiej jest nam we dwóch napowietrzyć brzeczkę przed zadaniem drożdży - gdybyśmy do tego używali flaszki rumu - na bank by nam się tego zrobić nie udało :D

    Gratuluję kolejnej - mam nadzieję udanej warki oraz pojawienia się w "Piwowarze". Nam jeszcze nie dane było spróbować swoich finalnych produktów (koźlak i pszeniczne leżakują słodko a Alt i "wariacja mistrza kuchni" fermentują).

    Ale zaplanowaliśmy już cały rok - jak dobrze pójdzie w sumie zrobimy 26 warek. Nawet postanowiłem rzucić palenie, żeby nieco wspomóc budżet. Ciekawe co z tego wyjdzie...

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. No wreszcie się doczekaliśmy :) Ja oczywiście czekam na etykietę, mam nadzieje że będzie coś oryginalnego :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję kolejnej warki i znalezienia czasu na warzenie. Ja ciągle w polu :) Myślałem, że w relacjonowaniu warzenia już nic mnie nie zaskoczy, myliłem się, bardzo miło i lekko się czyta pomimo dramatycznych momentów ;)

    Widzę kolekcję Yerba Mate, czyżby kolega również należał do fanów tego smaku? Widzę: Nobleza Gaucha, La Hoja?, Union, Rosamonte? :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za dobre słowo :)

    Guzzior - zdarzyło mi się już raz czy dwa samemu warzyć - jasne, że czasem przydała by się pomoc, ale generalnie da radę. Tylko to mało przyjemne, jak picie w samotności... Dziś na przykład będę sam warzyć monachijskie ciemne. Róbcie chłopaki warki, bo jak dobrze pójdzie to latem się spotkamy na jakimś festiwalu i bedzie okazja do spróbowania swoich wyrobów :) A fajki fakt - 4 paczki to jeden zestaw warki! Sam palę co prawda, ale mi jedna paczka starcza na ok 2-3 tyg.

    Rafek, zwlekam z publikacją etykiety, bo nie jest taka, jak bym sobie życzył. Po prostu wpadła siostra, przyniosła swoje zdjęcie, dodaliśmy tekst i zabrała etykietę. 10 minut? Coś w tym stylu. Także tutaj proszę się na Matejkę nie nastawiać :)

    Wojtku, YM jak najbardziej, uwielbiam. Nie podam Ci nawet swojej ulubionej - raz będzie to klasyczna Pajarito, innym razem Union Pomelo. To co można dostrzec na zdjęciu to tylko wierzchołek góry lodowej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam serdecznie

    Spieszę zameldować, że w weekend otworzyliśmy nasze pierwsze zacierane piwo. Od tego czasu powstało 5 warek, a nadal nie było nam dane spróbować swojej produkcji. Ale trema... ale reeeety - było warto!

    Nie będzie to skromne (choć to raczej nie nasza zasługa, tylko sprawdzonych receptur i technologii) ale powie tak: To był najlepszy koźlak jaki kiedykolwiek piłem (a kilka ich piłem :). Powinien jeszcze 2 tygodnie minimum leżakować, ale nie wiem czy może jeszcze cokolwiek zyskać. Boski aromat, mocno miedziany kolor, cudowna pianka, smak fenomenalny, inny w pierwszej chwili, nieco przyciśnięty aromatem chmielu, potem świetnie przechodzący w bukiet kawowo-karmelowy - nie za gorzki, ale jednak wytrawny :D Nie wiem czy umiem to opisać, nie jestem specem, ale mówię Wam BOMBA! Nie mogę się doczekać spróbowania kolejnych warek (był ciemniak pszeniczny, mutacja IPA, Alt Bier i Kolońskie - też mi się lekko przekręciło)

    Przepraszam, że się rozpisałem, ale muszę się podzielić tą radosną nowiną. Uroczyście zakamufluje kilka buteleczek, żeby przy okazji jakiegoś spotkania wysłuchać oceny bardziej doświadczonych braci piwowarów :D

    Ale etykiet to my w życiu nie zrobimy, na razie pracujemy nad własnym automatem do kreowania etykiet z browaru "SZYPY" , ale "Bozia" nam talentów graficznych poskąpiła :/ i chyba skończy się na byle czym.

    Pozdrawiam

    Czekam na "Monachijskie..."

    OdpowiedzUsuń
  6. Guzzior!

    Po Twoim opisie polubiłem koźlaki (nie przepadałem) :)

    Trzymajcie po kilka buteleczek, w czerwcu widzimy się w Żywcu i będzie wymiana (jak coś do tej pory zrobię, bo w piwnicy pusto, a w wiadrze tylko monachijskie)

    Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń

Zdecydowałeś/aś się na wpis? Super.
Niewielu to robi, więc doceniam każdą uwagę.
Dziękuję za komentarz.

(Z powodu natłoku spamu muszę wprowadzić moderowanie komentarzy. Takie czasy. Sorry!)