sobota, 9 lutego 2013

warka 24 - Dry Stout

Porządkując zapasy trafiłem na zapomniany zestaw Dry Stouta i zatęskniłem za smakami Czarnobyliny... pierwsza warka w tym roku, jedziemy w ciemno!


Wnikliwy porównywacz, jeśli tylko ma przed sobą recepturę z Dry stouta i Stouta owsianego od razu zwróci uwagę, że są praktycznie takie same. Drobne różnice w ilościach, przerwach i temperaturach.


Jak to przekłada się w praktyce, na warunki domowe? Czasem robiąc jeden styl dwa razy z rzędu mam zupełnie różne wyniki, więc co mówić o zasypach które się różnią, lekko czy nie, ale różnią... Czy różnica w smaku wyniknie z receptury, czy z warunków warzenia? 

Warkę zacząłem w południe (najlepsza pora to 11-12, wtedy przy prostym zacieraniu kończymy pracę w granicach 17-18 i jeszcze można gdzieś wyskoczyć). Godzinę zajęło mi filtrowanie i podgrzewanie 12 litrów wody, więc przed "właściwym" rozpoczęciem warzenia warto o tym pomyśleć.


Mając taką wodę w rurach jaką mam ja prędzej czy później trzeba zainwestować w filtr do wody. Zobaczymy, czy wpłynie to na jakość - w końcu metale ciężkie nie będą jednym ze składników piwa.

Parę słów o filtrowaniu - decydując się na podróbki filtrów woda o wiele szybciej się filtruje ale jest w smaku wyraźnie gorsza niż w przypadku stosowania oryginalnych wkładów. Wybiegając nieco w przyszłość - raz czy dwa do warki używałem podróbek, jakby nie było dwukrotnie tańszych. Po kilku podróbkach przestałem i ponownie kupiłem firmowe. Jasne, że oryginały kranówki w wino nie zamienią, a w przypadku warek chodzi głównie o zatrzymanie metali ciężkich, co potrafią oba wkłady. Inna sprawa, że poza warzeniem piwa ja z tej wody korzystam na co dzień - i tutaj już jest różnica. Z czasem wyrobiłem sobie taki nawyk, że kupuje tylko oryginały a jak już kończy się ich "moc" to filtruję na potęgę wodę na warkę (30 litrów spokojnie na warkę przecież idzie). Eksploatuję je więc na tyle, że względy ekonomiczne schodzą na drugi plan i generalnie gorzej bym wychodził na kupowaniu podróbek. Tyle na marginesie :)


Godzina 13:00 - 13:45 pierwsza przerwa (67'C). Lecą słody jasne i płatki owsiane. Tutaj na jakiś czas się zapomniałem i warka lekko zeszła poniżej wymaganej temperatury o 3-4 stopnie. Mam nadzieję, że bez wpływu.



13:50 - dosypuję ciemne słody i podgrzewam do 72'C. Trzymam w niepewności przez 10 minut.


W przepisie nie było o tym żadnej wzmianki, ale całość nabrała drapieżnego, tygrysiego wyglądu.


Po podgrzaniu zacieru do 76 stopni wyłączam palniki, ściągam kocioł i partiami przelewam tygrysa do filtratora.


Pierwsze parę litrów i robię zwrot (tekst jak ze spotkania z kumplami po imprezie...) co jednak okazuje się działaniem bez sensu, bo dalej leci mętne. 40 minut i mam 7 litrów, kranik na minimalny przepływ.


Zamiast zrobić to od razu gdy tylko zacząłem filtrować, dopiero po zejściu tych 7 litrów nastawiam wodę na wysłodziny. Pewnie dlatego zaczynam warzyć coraz wcześniej, żeby jeszcze zdążyć z czymkolwiek ;)


Po wysładzaniu 12 litrami wody (80-84'C) mam 19 litrów brzeczki. Pobrałem próbkę, schłodziłem i zmierzyłem blg - wyszło 12.5. Hmm.


Młóto wywalam, jak zwykle z żalem, na śmieci. Wystawiałem to kilka razy na balkon, w nadziei, że może ptaki to zjedzą ale nie wykazywały zainteresowania (w odróżnieniu od sąsiadów)


Brzeczkę o temp. 60 stopni wstawiam na palniki - do wrzątku, z zamkniętą pokrywą, na pełnym gazie dochodzi średnio w 30-40 minut.


Elektroniczna waga, 20 g chmielu, dzień jak co dzień. O ile lekarz nie zaleci inaczej.


Chmielenie w dwóch partiach, po 5-ciu i po 40 minutach gotowania.


Chłodzenie - trochę zbyt mocno do serca wzięte, bo pootwierane wszystkie okna i włączony nawiew. Nie chcę z warki zrobić lambica, ale przy warzeniu jest taka wilgoć że aż ściska i okna otworzyć muszę. Albo grzyb albo ja.


Z tej warki uzyskuję 20 litrów o gęstości 12 blg. Książkowo :)


No a jak inaczej.


Drożdże zadane (temp. 23 stopnie), można zamykać.

FERMENTACJA BURZLIWA

- 7 dni w temp. 20-21 stopni
- cicho i bez bąbla, ale pracuje bo pojawia się osad na ściankach.

FERMENTACJA CICHA

- początkowa gęstość 5 blg
- 3 i 1/2 tyg. w temp. 21 stopni
- gęstość końcowa 4 blg

BUTELKOWANIE

- glukoza, 125 g
- 36 butelek 0.5 litra (+ 2 butelki z zapięciem patentowym)
- 1 butelka 0.66 litra
- 1 butelka 1 litr (zapięcie patentowe)
- 1 butelka 0.3 litra PET (jako tester nagazowania - ściskam co jakiś czas i sprawdzam w jakim są stanie)
 - zawartość alkoholu 4.1%
- butelki wyjątkowo wymyte samym ludwikiem, wodą, bez wyprażania w 200 stopniach


DEGUSTACJA

- po burzliwej: brak danych...
- po cichej: zapach wytrawny. Smak głęboki, mocny, końcówka kwaskowata.
- po 10 dniach leżakowania: bardzo dobre, orzeźwiające, taki "strzał", bo porter ma "długi" posmak, a tutaj ten szybko zanika. Gaz słabiutko jeszcze, kwasek lekki (zelżał wyraźnie), przede wszystkim lekkość i orzeźwienie.

7 komentarzy:

  1. Cześc. Właśnie jestem w czasie warzenia, właściwie wygotowaniu nadmiaru wody- BLG 9 zamiast 12,5. Ale nie o tym. Chciałbym wiedziec jak określasz poziom alkoholu w piwie? Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej.

    Wzór jest prosty:
    BLG początkowe - BLG końcowe / 1,938 = % alk.

    W praktyce wygląda to tak: po chmieleniu uzyskuję brzeczkę o gęstości 12 blg. Po fermentacji burzliwej i cichej mam 3 blg. Po odjęciu dzielę wynik przez 1,938 i dodaję 0,5%, ponieważ piwo podczas refermentacji i leżakowania może jeszcze nabrać mocy. Tak więc:

    12-3=9
    9/1,938=4.64
    4.64+0.5=5.1

    Piwo ma więc w przybliżeniu 5.1%

    OdpowiedzUsuń
  3. Elegancko :) napiłbym się takiego piwa domowej roboty :) chyba zacznę powoli kompletować potrzebny sprzęt :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego powoli ;) Zamawiaj w tygodniu, będzie za tydzień i początek sezonu otwarty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pejot - Ty żyjesz!
    Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku i długa przerwa w dokumentacji wynika wyłącznie z braku czasu :D

    Jeśli pamiętasz to opisz pliz efekty końcowe tych dwóch warek. Szczególnie ciekaw jestem Bittera.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Greeksoon,

    nie pamiętam jak smakowały :(

    Na bank nie były tragiczne, bo to bym zapamiętał... ani niczym się nie wyróżniały. Były... po prostu... pijalne... niestety trafiło się to na okres kiedy nie bardzo miałem jak pisać. Ani myśleć :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Drogi autorze (bloga i piw) ;) Jak pamiętasz to podaj informację po jakim czasie leżakowania dry stoucik uzyskał najlepszy smak. Pytanie drugie jak długo można go przechowywać bez specjalnie zauważalnej utraty walorów smakowych? Jest to piwko ciemne ale nie mocne więc okres przechowywania krótszy niz dla np. portera.

    OdpowiedzUsuń

Zdecydowałeś/aś się na wpis? Super.
Niewielu to robi, więc doceniam każdą uwagę.
Dziękuję za komentarz.

(Z powodu natłoku spamu muszę wprowadzić moderowanie komentarzy. Takie czasy. Sorry!)