Start o 17:18, koniec ok. północy.
Tym razem nieskromnie przyznam, że poszło bezbłędnie. Temperatury, czasy, filtrowanie, wysładzanie i chmielenie - bez żadnego miotania się, zaglądania do notatek, wszystko na luzie i bez nerwówki.
Z doświadczenia wyniesionego podczas warzenia RIA, słody palone i ciemne zostawiłem na koniec zacierania. Podgrzanie z temp. pokojowej do 35'c 12.3 litra wody (standardowo - nisko mineralizowana, filtrowana kranówka) zajęło mi niecałe 10 minut. Dodałem jasne słody, podgrzanie do 67'c trwało 15 minut. Temperaturę tą utrzymywałem przez 45 minut - bez problemu. Raz na 10 minut zaglądałem do gara, zamieszać i podgrzać brzeczkę - wystarczą dwa palniki na maksa przez kilka, kilkanaście sekund. Na gar pokrywa, i można się zająć czym innym - np. myciem i przygotowywaniem reszty sprzętu.
Tak jak poprzednio, także i teraz odpuściłem sobie laboratoryjną higienę - wychodzę z założenia, że na tym etapie szlag brzeczki trafić nie może - przecież czeka ją jeszcze godzinne gotowanie. Co się zalęgnie, pójdzie won, a co przeżyje... to i tak bym tego nie usunął :)
Zapach taki sam jak w pozostałych warkach - boski! Sąsiedzi nie mogą mieć absolutnie żadnych pretensji. Pisałem już, że aromat ten kojarzy mi się z latem? Spaniem na sianie? Wakacjami, dzieciństwem? Ano tak.
Próba jodowa negatywna za pierwszym podejściem. Można sypać resztę.
Po dodaniu palonego jęczmienia i słodu Carafa (typ II)...
... i po dokładnym wymieszaniu.
Dogrzałem do temp. 72'c i utrzymałem przez 10 minut.W tak zwanym międzyczasie podgrzewałem wodę do wysładzania żeby potem nie czekać aż będzie odpowiednio gorąca - i takie spostrzeżenie, że to bez sensu :) Woda zdąży się podgrzać w czasie gdy młóto będzie się układać na filtrze, nie ma potrzeby cisnąć się na tak małej kuchence z tyloma garami.
Wszystko ląduje w fermentatorze zaopatrzonym w filtrator z oplotu. Jak zwykle, zapominam sprawdzić jaką objętość ma całość po zacieraniu (chociaż dane i tak nie byłby precyzyjne - podziałka na wiadrze nie poda mi przecież masy).
10-15 minut aż całość się ułoży. W moim wypadku wyglądało to mniej więcej tak.
Pierwsze 2-3 litry w obieg zamknięty. Wlewam je może zbyt chaotycznie, napowietrzając, czy też burząc ułożoną strukturę słodów, ale... ok, jak ktoś napisze mi, jak mam to robić, to tak zrobię :)
Dobrze, że blat kuchenny jest zazwyczaj wyżej niż podłoga. Ciekawe, jakbym przelewał, gdybym mieszkał na jednopoziomowej klepce.
A tak, wtedy mógłbym postawić to na taborecie.
Ale to nie to samo co blat.
Blat to blat.
Młóto powolutku oddaje swoje cenne soki. Do wysładzania użyłem 9 litrów wody (średnia temp. 75'c). Na koniec całość troszkę wycisnąłem łyżką piwowarską. Ok, jeden błąd jednak popełniłem - właśnie przy tym - połamała się w dwóch miejscach. na drugi raz coś trzeba wymyślić nowego.
Do wymytego gara (aha, kwestia higieny, tak jak już pisałem w dezynfekcję / deratyzację się nie bawiłem, warka testowo obsłużona jedynie przez płyn Ludwik) przelałem 16.5 litra ekstraktu (dobrze to nazywam?). Jest godzina 20:07, więc zacieranie zajęło mi lekko ponad dwie godziny.
Podgrzanie do temperatury wrzenia zajęło mi tradycyjnie ok. godziny. Jeśli dobrze pamiętam. A może 40 minut?
Chmielenie dwuetapowe - w 5 i 40 minucie gotowania (15 i 10 gramów). Samo gotowanie zaś - 60 minut.
15-20 minut przed końcem chmielenia wrzuciłem do gara chłodnicę celem wyparzenia. Miałem to zrobić 10 minut przed końcem, ale pomyliłem się w obliczeniach. Dobrze, że nie pracuję w NASA :)
Muminek dzielnie zniósł kolejną porcję drożdży. Szczep Safale S-04, woda o temp. 23'c. Przykryłem jak zwykle folią aluminiową, i zająłem się innymi rzeczami - trochę się przestraszyłem, jak zdjąłem folię:
Zapewne wszystko przez to, że robię warkę praktycznie po sezonie - jest za gorąco. Urosły jak na drożdżach.
Zaczynamy odsysać - połamałem zatrzask od pompki. Nie wiem co to teraz za rzeczy produkują. Jakbym kupił taką 20 lat temu, służyłaby mi jeszcze przez 40 lat, a i syn by jeszcze z niej korzystał (do warzenia).
Napowietrzam. Przy kolejnej warce zrobię zdjęcie tak, żeby wyglądało jakbym oddawał mocz - może kogoś to śmieszy, to będzie wesoło.
Chmieliny odzyskałem, a jakże. Kilkukrotnie przecedzone przez różnej gęstości sitka, choć były mocno mętne, powędrowały do fermentatora. Bo tak sobie myślę - przecież podczas fermentacji i tak będę jeszcze znad osadu zlewał, i to dwa razy - a po prostu szkoda mi słodu. Chyba, że te resztki chmielu nie są pożądane podczas fermentacji? Jakieś posmaki zostawiają? Proszę doświadczonych piwowarów o komentarz.
Tak jak poprzednio odkryłem - moja kuchnia to tak naprawdę wyspecjalizowany browar! Wszystko zaprojektowane pod warzenie. Ale prędzej czy później będę musiał wykonać taki statyw specjalnie pod gar, i wiadro, żeby mogło stać pod kątem 45' - przydatne podczas filtrowania i oddzielania chmielin.
Wyszło 13 litrów o blg 19.
Małymi skokami, dodając wody, uzyskałem 21.5 litra warki o blg równym 12.
Oto, jak przedstawiało się "rozwadnianie":
19 blg -> 2 litry wody -> 16.5 blg
16.5blg -> 2 litry wody -> 15.5 blg
15.5 blg -> 2 litry wody -> 13.5 blg
13.5 blg -> 1 litr wody -> 13 blg
13 blg -> 1 litr wody -> 12.5 blg
12.5 blg -> 1 litr wody -> 12 blg
Drożdże zadane na 21'c. Jako, że były tak silnie spienione, zamieszałem nimi żeby lepiej się rozłożyły w brzeczce, a nie tylko pływały po wierzchu jak głupie.
18 maja 2010
Fermentacja ruszyła po ok. 10 godzinach - burzliwie! Akurat pogoda się popsuła, jak na życzenie. Mimo wszystko, jest za gorąco - w mieszkaniu 21-22'c, w brzeczce 23-24'c. Okna non stop pootwierane. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdą w najbliższym czasie upalne dni, bo nie mam pojęcia, jak ja to schłodzę.
19 maja 2010
Fermentacja burzliwa ustała, już wczoraj wieczorem praktycznie bez bąbla się obeszło. Ciśnienie jest nadal, poziom w rurce nierówny, no ale przy takiej temperaturze nie dziwne, że to szybko przeszło. Zresztą, te dobre, drogie drożdże chyba tak właśnie pracują, bo przy poprzednich warkach też burzliwa nie trwała za długo.
Zrobiłem etykietę, troszkę odchodzę od poprzednich kształtów - po części dlatego, że w przypadku stouta ładniej mi się całość komponowała w prostokącie niż w owalu, po części z powodu wygody - nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak nudne było pieczołowite wycinanie owali.
Dane na etykiecie jeszcze nieaktualne, z poprzedniej warki - nie wiem, jakie będą terminy fermentacji ani nie znam daty butelkowania. Grafika jednak sama w sobie już się nie zmieni.
23 maja 2010
Zlałem na cichą, blg równe 4, w smaku zapowiada się niezłe piwo - wyraźnie czuć aromat kawy, lekko podpiwek zmieszany z hebanem / karmi. Zero kwasku. Kolor nieprzenikniony, po prostu kawa.
Starałem się nie zapowietrzyć, pierwszy raz też korzystam z systemu: wiadro z kranikiem - bez kranika - z powrotem do wiadra z kranikiem. Niewiele więcej roboty, a praktycznie nic już nie będę musiał robić - tylko podstawię butelki do rozlewu. Poprzednio zasysałem pompką, zapowietrzało - brałem zwykłą rurkę - musiał mi ktoś pomagać, teraz tylko odkręcę kurek i po sprawie.
W przyszłości zaopatrzę się w więcej fermentatorów z kranikiem.
Na dnie zostało wyjątkowo dużo osadu. Prawie na równi z reduktorem, który jest na wysokości ok. 2 cm! Szkoda było trochę to spuszczać do kibla (a możecie mi wierzyć, nie wyglądało to atrakcyjnie), ale nie znam się jeszcze na tyle na piwowarstwie, żeby odzyskiwać drożdże - zresztą, to i tak chyba nie na tym etapie.
Fermentacja cicha przebiega w temp. 23-24'c - myślę, że to górna granica dobrej kondycji drożdży, i raczej na kolejne warki przed latem już nie będę się porywał.
Planowane butelkowanie - pierwszy tydzień czerwca.
9 czerwca 2010
Butelkowałem 5 czerwca (dzięki mamo za pomoc!), dziś otworzyłem jedną butelkę, żeby sprawdzić czy nie ma infekcji. Tak jak się spodziewałem, nagazowanie praktycznie zerowe (na 20 litrów dałem 100gr glukozy - wiem, że niewiele, ale stouty w przyrodzie nie występują silnie nagazowane), smak ciekawy, treściwy - powiedziałbym 90% podpiwek, 9% kawa rozpuszczalna, 1% subtelności, które ciężko mi określić - palone, wędzone posmaki. Bardzo przyjemnie się całość zapowiada - myślę, że za minimum półtora miesiąca będzie dobre do picia.
Wyszło mi 42 butelki 0.5l, plus tradycyjnie 0.5l plastikowa - do okresowego sprawdzania stopnia nagazowania, więc można powiedzieć, w odróżnieniu od RIA, że to wydajna warka.
Tym samym kończę sezon 2009 / 2010.
Udało mi się z powodzeniem zrobić 3 warki, pszeniczne, irlandzkie i stout. Sprzęt wymyty i zniesiony do piwnicy; mam nadzieję na rychły koniec lata i chłodną jesień :) Na kolejny sezon planuję też dokupienie dodatkowych fermentatorów, więc będzie spory ruch.
Na blogu mało już będzie nowego się działo, będę jedynie sukcesywnie kontynuował i zamykał wątki z poszczególnymi warkami - aż do osuszenia ostatniej buteleczki :)
Etykieta bardzo godna :-)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że zawartość będzie równie godna etykiety :)
OdpowiedzUsuńUważyłem 2 warki korzystając z twoich notatek dot. rozcieńczania brzeczki-- dziękuję, pozdrawiam.alex.
OdpowiedzUsuńHej Alex, bardzo mnie cieszy, że na coś się to komuś przydaje - pozdrawiam i życzę samych udanych warek!
OdpowiedzUsuńMógłbyś podać trochę tych receptur browamatora? Sam mam trochę słodu na stanie i z chęcią bym coś uwarzył na ich przepisie
OdpowiedzUsuńSpoko, postaram się jutro zeskanować receptury i dołączę do postów z warkami.
OdpowiedzUsuńtak w ogóle to gratuluje wykonania kupy dobrej roboty :) treść zaiste ciekawa, właśnie sam się biorę do warzenia swojej pierwszej warki. Swoją drogą sam jestem zainteresowany tymi recepturami :). No i przydałby się jakiś formularz kontaktowy/mail do właściciela strony - aż dziw bierze że nie ma takiego :). Pozdrówka!
OdpowiedzUsuńZ kontaktem do siebie już się poprawiam - dzięki za zwrócenie uwagi :)
OdpowiedzUsuńReceptury dodane, są na początku każdego wpisu. Do lagera nie mam - brewkit :)
OdpowiedzUsuńZ fermentatorami z kranikiem też się nie rozpędzaj - z doświadczenia wiem że jest z nimi sporo problemów - używam wyłącznie do rozlewu (przelewam z cichej do ferm. z kranikiem, dodając glukozy na refermentacje). Jeśli nie używasz gęstwy do kolejnych warzeń to z chmielinami nie powinno być problemów, żywice chmielowe ulegają utlenieniu na pianie - niektórzy ją zbierają podczas burzliwej, z czasem są przerabiane przez drożdże, skutkiem czego z czasem leżakowania goryczka maleje. Te mieszadła łamią się jak zapałki, obczaj na jakimś forum.Nie masz jakiejś piwniczki na fermentacje w niższej temp? U mnie sezon w pełni :). Polecam dokupić śrutownik, zrezygnować z gotowych zestawów i kupować słód na kg, wyjdzie taniej, a i daje to większą elastyczność - robisz zapasy pod planowane warki i łatwo zwiększasz moce produkcyjne :)
OdpowiedzUsuńDodatkowy fermentator by się przydał, bo mam zamiar w sezonie robić 2-3 warki z rzędu (czyli warzenie od piątku do niedzieli... cudownie :)), jako najbardziej uniwersalny wydał mi się ten z kranikiem.
OdpowiedzUsuńGęstwy nie używam, nie jestem jeszcze na tym etapie wtajemniczenia, jak z zamkniętymi oczami zacznę zacierać z zestawów wtedy o tym poczytam... zresztą mam za małe moce przerobowe, pewnie by się tylko zmarnowała.
Z chmielinami nie miałem jakoś nigdy problemów, ładnie się na dnie gara układały.
Mieszadła - fakt, padają jak muchy. Kupiłem z elastycznego plastiku, specjalnie wyprofilowane mieszadło do makaronu. Jak się to sprawdza zobaczymy już niebawem.
Piwniczka - odpada, temp. w okolicach 23-24'... nie wiem jak to możliwe, ale tak u mnie w piwnicy jest ciepło. Zimą spada do 16-17'... Kusi mnie zaadoptowanie lodówki na potrzeby lagera...
Co do słodu na kg i śrutownika jestem jak najbardziej za - ale zanim tak się stanie, muszę poznać kogoś z mego miasta kto jeszcze warzy, w ekipie zawsze lepiej zamówić coś bardziej hurtowo nie martwiąc się, że niewykorzystany słód się zmarnuje.
Jakie warzysz najczęściej? Skoro masz warunki temperaturowe, to pewnie już trochę tego nagotowałeś? :) Pozdrawiam!
najczęściej to wszelkiego rodzaju "górniaki" - brytyjskie ale, stouty, koelsch, weizen'y ... :P Każde piwo z tych co uwarzyłem było dobre, nie mam jeszcze dużego doświadczenia z lagerami, tej jesieni/zimy będę się zmagał z koźlakami i pilsem, póki co gust na lagery zaspokajam pilsami made in browary lubelskie, ach ten nasz chmiel :D. Co do warzenia - polecam posiadać tak z 5-6 fermentatorów :) wydaje się może dużo,ale przy moich warzeniach (2 warki na miech) i przechowywaniu słodu (podstawowych zamawiam po 25kg) to jest w sam raz - zbędne przydają się na przechowywanie słodu, 2 na burzliwej,1-2 na cichej, i tak leci rotacja :). z tymi kranikami to się tak zawiodłem że wykorzystuje tylko do rozlewu, różnie ludzie robią, ale co by nie było to dodatkowe ryzyko w postaci szczeliny z rysami podatnej na dłuższą metę na zakażenia - nie ma jak syfony do spuszczania wina (do przelewu na cichą). Patentów na przerabianie lodówki jest sporo, wystarczy trochę czasu i wizyta w budowlanym. Można się bawić w kombinowane schładzanie typu "lodówka" ze styropianu + wkłady ze zmrożonych 1,5'ra litrówek, ale za dużo z tym zabawy na dłuższą metę. W razie pytań piwowarskich - gadu, 11085621, możesz upublicznić ;)
OdpowiedzUsuńhej świetny blog, dużo korzystam! :)
OdpowiedzUsuńaby nie burzyć struktury słodów przy wlewaniu "cofki" może warto wypróbować taki patent z delikatnym położeniem (oczywiście zdezynfekowanego) talerza do fermentatora i wlewać "zwrot" właśnie na niego.?
pozdrawiam!
hej pasikonik, pewnie masz rację... ale po co... nie lepiej się po prostu napić... ;) pozdrawiam...
OdpowiedzUsuń