sobota, 12 listopada 2011

warka 14 - Stout owsiany

Dlaczego by nie owies?
Był stout zwykły, był porter angielski, pora na kolejne ciemne piwo. Takie wychodzą mi najlepiej, takie bardzo mi smakują - więcej argumentów nie trzeba.
Więc owies.

Urocza mnogość słodów, przez chwilę można się poczuć jak w poligamicznym związku.
Ciężko potem się znów przestawić na zacieranie tylko jednego ziarna na raz...

Nowością w moim skromnym browarze są płatki owsiane. Jak można łatwo dowiedzieć się z ogólnodostępnych witryn w sieci Internet, mają za zadanie dodać naszemu piwu aksamitności. Mam nadzieję, że wiedza ta będzie poparta również wrażeniami bardziej namacalnymi.

Na zdjęciu powyżej - 8/10 osoby, z którą się silnie identyfikuję, przygotowuje wodę do zacierania - 13.5 litra podgrzane do temperatury 70'c.
Można powiedzieć - jak zawsze, ale te 0.5 dodatkowego litra tworzy jednak swego rodzaju wisienkę na torcie.

Tak zwaną metodą "na dwa baty" - lecą jasne słody do zacieru. Zacieram klasycznie, tj. nie wrzucam wszystkich słodów na raz, te ciemne zostawiam na później - mimo, że próby jodowej nie robię.

Gatunek zdecydowanie nie dla rasistów - przewaga słodów ciemnych.
Poprawnie politycznie, bądź nie, ale i tak lądują w kotle - 50 minut po Pale Ale i płatkach owsianych.

Nasz uroczy mulat zostaje podgrzany do 72'c. Receptura podaje, żeby utrzymać ten stan przez 10 minut. Postanawiam zaszaleć - w końcu nie codziennie podgrzewamy cokolwiek do tej temperatury - i zarządzam 15 minutową przerwę. Jestem przy okazji tak podekscytowany, że lekko drży mi dłoń trzymająca termometr - czego na szczęście na zdjęciach nie widać.

Równo po 1.5h od wlania zimnej wody do gara kończę zacieranie. Krab z mojej koszulki naprawdę się cieszy, że to nie jego wyciągam z gorącej wody.

Lekko smutny spuszczam 2 pierwsze litry, zwracam je do zacieru i nastawiam kranik na minimalną przepustowość. Na filtrowanie przeznaczam przynajmniej godzinę z mojego życia - nie ma co się spieszyć, jeśli chodzi o wydajność. Zawsze to dodatkowe 3 butelki, które pewnie i tak zapomnę wyjąć z zamrażalnika i będą na straty.

Wysładzanie 10 litrami gorącej (80'c) wody - uzyskuję 16 litrów brzeczki. Prawdę mówiąc, mogło być lepiej.

Ale mogło też być gorzej, mógłbym np. zbierać znaczki zamiast zajmować się piwowarstwem i nie miałbym wtedy nawet litra.
Uśmiech wraca na moją twarz.

Ważną, niedocenianą kwestią jest fakt napowietrzania brzeczki. Nie powinno się tego robić na żadnym etapie warzenia piwa - wyjątkiem może być moment zadania drożdży, które, jak wiadomo, potrzebują cukru i tlenu właśnie. Jasne, czasem naprawdę trudno tego uniknąć - zwłaszcza, jak trzyma się tyle litrów gorącego zacieru i próbuje spokojnie przelać do gara.

Ale o tym później - tutaj przykład niepotrzebnego natleniania. Od warki 15 zwracam na to już szczególną uwagę - a efekty z pewnością opiszę (w momencie, gdy piszę te słowa trwają już przygotowania do 16 warki - warzę teraz często, a niestety, czasu na opisy mam coraz mniej).

Jeden z kilkunastu ulubionych momentów podczas warzenia - oczekiwanie, aż brzeczka zacznie wrzeć. Z reguły zajmuje to 40-45 minut, w zależności od tego, czy przykrywam gar pokrywą, czy nie, i rzecz jasna od objętości.
W tym wypadku doprowadzenie do wrzenia zajmuje mi jedynie 25 minut (wywołanie tego stanu u niektórych bliskich mi osób zajmuje mniej czasu) - zacier miał 60 stopni i albo widział nad sobą kuchenny okap, albo pokrywę.
Nie zapominam o DMS, który wydziela się podczas gotowania, i staram się raczej utrzymywać całość bez pokrywy. Gotowane warzywa zawsze można podać jako przystawkę do piwa, a nie jako jeden z jego składników.

Po 5 minutach od rozpoczęcia wrzenia tajemnicza dłoń (na zdjęciu pierwsza od lewej, bez kciuka) inicjuje pierwszy wrzut chmielu - 15 g goryczkowego. W tym stylu mamy do czynienia jedynie z goryczą, więc po 35 minutach od tego zabiegu ta sama dłoń zbliży się do gara z drugą porcją - 10 g.

O ile zazwyczaj czekam przynajmniej do godz. 12.00 z pierwszym piwem, to zawartość tego gara bym sobie nalał zaraz po przebudzeniu. Jak tego nie wypić?! Piękna, beżowa, kremowa pianka. Czerń nieprzenikniona, zapach taki, że trzeba na balkon wychodzić żeby nie zwariować z zachwytu.

Chłodnica wymyta dokładnie pod bieżącą wodą i wrzucona do gara 10 min. przed końcem chmielenia. Patrzę na nią z zazdrością, bo chociaż jest cała z miedzi, może się w nim zanurzyć. Ja składam się z węgla i białka, a nie mogę. Ot, zagadka.

Chłodzenie starym zwyczajem - zimna woda podciągnięta z łazienki w której od sierpnia trwa remont. Nie ma to oczywiście większego wpływu na przyszły smak piwa.
Zejście z 96 do 26 stopni w 15 minut, co traktuję jako sukces - słyszałem o dłuższych, nieco boleśniejszych zejściach.

Rehydratyzacja.

Kolega aTrex w komentarzu pod warką 13 zadał pytanie o ten proces - postaram się go opisać tak szczegółowo jak się da.

- Do czystego pojemnika (w moim wypadku jest to kubek z Tatą Muminkiem, postać czystego serca i dobrych zamiarów, więc kwestię sterylności mam z głowy) wlewam wodę o temp. nie przekraczającej 26 stopni, i nie mniejszej niż 23. Woda pochodzi z kranu i ma objętość 200 ml.

- Otwieram saszetkę i bez wahania wsypuję zawartość.

- Macham na boki kubkiem, na tyle energicznie, żeby drożdże pokryły się wodą, ale na tyle delikatnie, żeby nie zbierać ich z podłogi (całość się nie zamoczy).

- Zakrywam kawałkiem folii aluminiowej (nie ma znaczenia czy szczelnie czy nie - chodzi o to, żeby nie powpadały tam muchy).

- Po 10 minutach powtarzam machanie, coraz więcej drożdży jest pod wodą.

- Folia, oczekiwanie - w tym momencie i tak zajmujemy się dekantacją po chmieleniu.

- 30 minut namaczania - to jak dla mnie - zupełnie wystarczająco. Drożdże są wesołe, uśmiechnięte, i wytworzyły już uroczą piankę. Znaczy się, imprezują. Ale impreza na dobre zacznie się dopiero jak...

... ale chwila, ja dopiero dekantuję!

Nowy sposób - po konsultacjach z kolegami Cinkiem i Anonimowym (piszcie proszę swoje imiona przy komentarzach!) wybrałem metodę zasysania przez mniejszy kawałek rurki włożony w otwór o większej średnicy. Sprawdza się wyśmienicie, chociaż mile widziana jest tu osoba do pomocy - ktoś musi trzymać końcówkę węża w brzeczce. Zasysacz włożony bardzo delikatnie, tak, żeby można go było wyjąć bez problemu, i zaciągamy. W odpowiednim momencie, niczym w stosunku przerywanym, wycofujemy się ze swoim mini wężykiem i pozwalamy zacierowi wypełnić nowe miejsce zamieszkania. Proste, bezbolesne, higieniczne, tanie i efektywne. Po mojej sugestii niewykluczone, że zarazem podniecające.

Kwestia pomocnika - można zastąpić go takim... jak to nazwać... kawałkiem plastiku od pralki, do przekładania rury z odpływem przez wannę. Pokażę przy najbliższej okazji. Szczerze mówiąc, sam nie wiem, jak to się będzie sprawdzać, póki co zaadaptowałem i wysterylizowałem. Czeka na debiut. Jest brzydszy ode mnie, więc może poczekać.


Po dekantacji mam 12 litrów czystej brzeczki. Chmiel ładnie się oddzielił, a dopełniając wodą (kran) do docelowego 13 blg uzyskałem 19 litrów. Dobry wynik.

Drożdże zadane. Impreza w toku. Pozostaje jedynie zasklepić szczelnie pokrywę, dopić piwo, otworzyć następne i umieścić fermentator przy lekko uchylonym oknie - niech ma te swoje 19-20 stopni. Spać będę gdzie indziej.

Aha, trzeba jeszcze to wszystko wymyć. Jak zawsze - bezwzględnie i dokładnie, tak, żeby zaczynając nową warkę nie musieć niczego skrobać.
Skrobanki nie są ani fajne ani tanie.

22 marca 2012

Etykieta, jeszcze gorąca. Zrobiłem ją troszkę na przekór wszystkim i wszystkiemu, warka już dawno pochłonięta, ostatnie jej egzemplarze rozeszły się podczas świąt w grudniu ubiegłego roku. Miały nawet etykietę, zaktualizowaną wersję Stouta, warki 4.

Ale wiadomo. Nie dawały mi spokoju zaległości i opcja pójścia na łatwiznę. Musiałem coś zmienić, namieszać.

36 komentarzy:

  1. W niedzielę odebrałem słody właśnie na ołtmila, ale jakoś mi nie poszło i poczekają do przyszłego weekendu. Trochę żałuję, że posępiłem na zapakowanie słodów osobno i mam teraz taki nieciekawie wyglądający blend. Chociaż pewnie i tak wsypałbym wszystkie na raz, żeby wyszło bardziej ... stałtowe ;)
    Przyjemny blog - dobrze się czyta. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Po wysłodzeniu przelewaj brzeczkę wężykiem do grzejącego się gara. Raz - nie napowietrzasz brzeczki, dwa - nie tracisz czasu bo brzeczka przelewa się w trakcie grzania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć,

    Pewnie odpowiadałeś już na podobne pytanie, ale zawsze warto spróbować - jak grubą rurkę miedzianą użyłeś do chłodnicy, ile jej zagiąłeś i wreszcie - jak ją giąłeś?
    Chcę przejść z warzenia z puch na warzenie ze bardziej podstawowych surowców.
    Dzięki
    Piotr

    OdpowiedzUsuń
  4. Podczas czytania, chciałem to samo zasugerować co kolega WiHuRa - przelewaj od razu do gara. A objętość możesz sobie wyskalować nacięciami na łyżce piwowarskiej, poza tym ważna jest objętość po warzeniu a nie przed :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Wihura, nie bardzo mam jak - o ile mogę filtrować bezpośrednio do gara (brak napowietrzania), to nie mogę go jednocześnie podgrzewać - musi stać na podłodze, żeby zlatywał do niego zacier. Jakbym postawił go na gazie, nie wiem, gdzie musiałbym ustawić filtrator, żeby to działało... Ale pierwsza część planu jest ok.

    @Piotr, do końca tego tygodnia pojawi się wpis jak zrobić chłodnicę. Krok po kroku, zdjęcia, wymiary, koszta. Proszę szukać w nowej zakładce (warki, przygotowania, etykiety itp.) Wiem, że zwlekam już z tym rok, więc naprawdę się postaram :)

    @Rafek00, Łyżki piwowarskiej nie chcę nacinać, bo to zaproszenie dla drobnoustrojów i syfu który ciężko jest z nacięć wymyć, jak się zostawi to może coś się namnożyć... wolę, jak jest taka supergładka jak teraz. Już wolę linijkę wkładać, albo jednorazowe patyczki do szaszłyków i na tej podstawie potem przeliczyć jaką miałem objętość.

    OdpowiedzUsuń
  6. Linijki nie musisz wkładać do brzeczki - mierzysz wysokość od lustra płynu do krawędzi garnka, liczysz objętość tej strefy i odejmujesz od objętości całości. Dzięki temu wiesz ile masz brzeczki a do tego nie napowietrzasz jej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za szczegółowy opis rehydratyzacji.
    Trzymam kciuki za wytrwałość w dalszym prowdzeniu bloga.

    Pozdrawiam
    aTrex

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest orze..Porter, Gdzie jest Porter, Gdzie jest Porter...

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekamy na Portera :)

    A z innej "warki" (tak w ogóle to cześć, jestem tu nowy choć bloga czytam i śledzę od jakiegoś czasu i jestem pod wielkim wrażeniem misji - jakże wzniosłej - jaka wykonujesz) - po kilku warkach "brewkitowych" postanowiliśmy z bratem awansować na wyższy poziom.

    Zakupiliśmy swój pierwszy zestaw słodów - przygotowaliśmy nawet mega wypas chłodnicę ale pojawił się ZONK.

    Kadź warzelnicza - czyli "garniak" :) Wygląda na to, że jedyna metoda to zakup w BA lub ciuteczkę taniej w innych miejscach, ale....

    i tu nareszcie pytanie (po tym nieco przydługawym wstępie) - czy można inaczej rozplanować zacieranie - tak, aby skorzystać z garnka 12L?

    Na przykład proporcje 1:2 i na przykład chmielić na 2 garnki, lub tylko połowę brzeczki?

    OdpowiedzUsuń
  10. @Guzzior: Możesz zacierać np. w fermentorze owiniętym karimatą i temperaturę korygować poprzez dodawanie wrzątku. Chmielić możesz na raty albo na dwa garnki, dzielisz porcję chmielu na dwie, nie widzę przeciwwskazań. Metoda HGB, czyli stosowanie gęstego zacieru nie jest polecana ze względu na problemy z przypalaniem i nierównomierną temperaturą zacierania, co może odbić się na smaku i wydajności.

    Pozdrawiam
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej Guzzior, witam na pokładzie - brata też :)

    Poszukajcie jeszcze w sklepach tego gara, bo trzeba zwrócić uwagę, czy nie ma w środku żadnej skazy - zamawiając przez internet tej pewności nie macie.

    Jak najbardziej można robić w takich mini garnkach, ale będzie to szalenie kłopotliwe i obawiam się, że cała przyjemność z warzenia może przerodzić się we frustrację. Po pierwsze, żeby komfortowo zacierać potrzebujecie nieco luzu w garze. Przykładowo - w mój 30 litrowy ładuję 13 litrów wody i 4 kg słodu i wypełniam go mniej więcej w 2/3. Więc u was, żeby mieć taki zapas, musicie robić naprawdę małe warki... nie mam czasu policzyć dokładnie, bo jestem teraz w pracy, ale zrobicie ok. 6 litrów w takim garnku.

    Ja bym jednak nastawiał się na większy gar i uparcie go szukał. Dobrze jest zacząć konkretnie a nie od problemów. Tym bardziej, że macie już chłodnicę... a tak z ciekawości, przystosowaliście ją do garnka 12l? :)

    PS Jakie słody kupiliście na debiut?

    Pozdrowienia (brata pozdrów też :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzięki za miłe przyjęcie (przyznam, że miałem tremę).

    Na początek ze względu na sentyment i chęć zmieszczenia się w mniejszym garnku właśnie wybraliśmy zestaw "Ciemnego Koźlaka - Dunkel 16".

    Wiem, że Koźlaki mają u Ciebie hmmm... jakby to ująć ... no nie mają lekko :), ale dla nas to zacny trunek, podobnie zresztą jak Portery.

    Od kilku lat, kiedy rzuciłem w kąt napoje piwopodobne pochodzenia korporacyjnego wychodzę z założenia, że im mniej popularny gatunek i producent, tym lepiej i poza kilkoma dziwnymi przygodami zwykle się ta reguła sprawdza.

    Zatem uparcie szukamy większego gara, trochę jestem skofundowany, bo przepis na Kozlaka jest niby na 13l ... ale przy ok. 4kg słodów to będzie papka. Ale człowiek uczy się najlepiej na własnych błędach (no i na Twoich :P), przy moim bracie nic się nie zmarnuje.

    Postanowiłem sporządzać Twoim wzorem obszerną dokumentację okraszoną zdjęciami, tylko się martwię o efekty, bo zwykle łączymy "warzenie" z degustacją i może się z tego zrobić kabaret.

    Co do chłodnicy - mieliśmy (czas przeszły z premedytacją) stary agregat z chłodziarką. Po rozmontowaniu okazało się, że w środku czekają na nas aż 3 rodzaje uzwojeń o różnej średnicy. Gama rozmiarów jest zatem dość szeroka, tym bardziej, że dzięki drobnym przeróbkom można to jeszcze wyregulować.
    Oczywiście trochę zamienimy użyteczność chłodnicy - brzeczka będzie na zewnątrz a chłodziwo wewnątrz, bo obawiam się że nie jesteśmy w stanie dostatecznie zdezynfekować tych rurek w środku.

    Mam jeszcze jedno pytanie - bo nie bardzo zrozumiałem z opisów pewien element układanki. Chodzi o filtrację zacieru. Mamy sobie kadź z sitem nałożoną na zbiornik standardowy z kranikiem. Gdzieś czytałem, że należy wypełnić przestrzeń pomiędzy nimi - eeee?

    Dziękuję pięknie i pozdrawiam.
    Guzzior

    OdpowiedzUsuń
  13. Guzzior, róbcie dokumentację bo miło się potem do tego po latach wraca. Co do degustacji podczas, to... warkę 5 pamiętam jak przez mgłę... a kilka ostatnich... wystarczy spojrzeć na stojące prawie w każdym kadrze butelki ;) Dlatego do tej pory nie ma zapisu wideo z warzenia (chociaż zmontowałem mały klip, ale o tym sza).

    Przestrzeń między fermentatorem a kadzią wypełniamy gorącą wodą tak, żeby zajęła całą pustą przestrzeń i troszkę się przelała ponad poziom sita. Dzięki temu zacier będzie łatwiej spływał no i jak niektórzy piszą uniknie się napowietrzania, ale nie bardzo wiem, jak można napowietrzyć (w istotny sposób) brzeczkę podczas tej czynności.

    Poza tym, nie lepiej zrobić sobie w niecałą godzinę świetny filtrator z oplotu? Niebawem podam w zakładce "Sprzęt - zrób to sam" dokładny opis jak się do tego zabrać.

    Tak sobie myślę, użycie małego gara daje w sumie świetną okazję do eksperymentów - poszczególne partie można robić inaczej, zmieniając czasy zacierania, modyfikując chmielenie itp... Tylko, że to straszliwie czasochłonne.

    Tak czy inaczej - trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wojtku, pomysł z fermentatorem i zacieraniem bezpalnikowym bardzo ciekawy, ale obawiam się, że na debiut się nie nadaje - przecież trzeba mieć już jakieś pojęcie o tym jak szybko stygnie dana objętość zacieru i dopasować do tego ilość wody - bo może się okazać, że nagle mamy fermentator wypełniony już po brzegi, a temperatura spadła za bardzo i trzeba dolać wrzątku - co wtedy? :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz rację, to już wyższa szkoła jazdy :) Zacząłem się jakiś czas temu interesować tą metodą, ze względu na szybkie przejście do odpowiedniej temperatury między przerwami. Tutaj jest arkusz ułatwiający zaplanowanie infuzji: http://tomasz_zieba.republika.pl/piwo/infuzyjne.xls

    Warunkiem jest dobra izolacja cieplna, może to być karimata albo lepiej zacierać w lodówce turystycznej.

    Jeśli ktoś boi się, że będzie zbyt mocno rozcieńczony zacier, to może zmodyfikować tą metodę i zastosować podwójny dekokt. Zamiast dolewać wrzątku, odbierasz odpowiednio obliczoną ilość gęstego zacieru, gotujesz i dodajesz do reszty. Ja stosowałem dekokt jednowarowy i powiem, że jestem mile zaskoczony wydajnością.

    Widzę jednak, że zabrnęliśmy już za daleko, polecam jednak poszukać tego gara na początek :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam ponownie, melduję posłusznie że gar zakupiony, całkiem fajny na targu w Będzinie jedyne 120 pln 40 litrowy. Jedyny problem to oczywiście teraz kuchenka, jej rozmiar i ilość palników. Dzięki za rady, chyba właśnie zaoszczędziliśmy sporo cierpień. Już na etapie zwykłych warek z brewkitów nasze warzenie wyglądało czasami jak odcinek słynnych "Sąsiadów" - taka czeska bajka. Przy pierwszej warce zaczął nam po wlaniu brzeczki do fermentatora przeciekać kranik i w przypływie paniki wyparzyłem wrzątkiem bratu rękę, żeby go od środka docisnął. Twardziel jest. Wytrzymał :)

    Ale jak już jesteście tacy mili, to mam jeszcze jedno pytanie. Z racji tego, iż oboje z bratem posiadamy żony, które dość sceptycznie przyglądają się naszej pasji - obiecaliśmy im uwarzyć kiedyś specjał, który zaspokoi ich wybredne gusta. Z góry uprzedzam, iż faktycznie są wybredne, jedyne przy czym chyba nie wybrzydzały to przy wyborze partnerów życiowych, ale to było dawno - teraz się zestarzały. Nie przepadają za redsami, coolerami ani innymi chemicznymi wynalazkami, karmi za słodkie itp. W grę wchodzi coś orzeźwiającego i lekkiego, ale z jakąś jednak owocową nutą (eksperymenty z cydrem już przerabialiśmy - za mocny i mieliśmy przechlapane).

    Macie może z własnych doświadczeń coś godnego polecenia?

    Dziękuję jeszcze raz i przepraszam za kłopot :D

    Pozdrawiam
    Guzzior & Brat

    OdpowiedzUsuń
  17. @Guzzior: Jeśli żonom nie smakuje cydr, to ja nie mam pomysłu :)
    A tak na poważnie, kobiety które znam bardzo chwalą mój cydr kartonikowy, mówią że mogły by go pić cały czas :) Nie wiem jak Ty robiłeś, czy dodawałeś jakiś cukier? Jeśli zrobisz bez dodatku cukru, to jest słaby w procenty, jak piwo.
    Jeśli Cię interesuje, to zobacz sobie przepis w moim dzienniku: http://nanobrowar.blogspot.com/2011/09/domowy-cydr-z-kartonika.html
    Możesz też dodać do smaku imbir lub odrobinę chmielu.

    Możesz też zawsze zrobić podpiwek lub kwas chlebowy, ten drugi planuję niedługi zrobić :)

    Pejot, mam nadzieję, że się nie pogniewasz za takie odbieganie od tematów piwnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Guzior, kobietom z mojego otoczenia najbardziej pasuje porter angielski - proszą tylko (na szczęście nie wszystkie), żeby go nieco osłodzić. W tym celu planuję wersje z miodem (piłem ostatnio coś takiego, piwo benedyktyńskie, "opata" bodajże - pycha!) oraz z cukrem kandyzowanym bądź karmelem. Powoli się do tego zabieram, bo wolę mniej słodkie. Ten stout też zapowiada się fajnie.

    Generalnie - wszelkie kawowe posmaki i karmel.

    Wojtek, wręcz przeciwnie :) Bardzo się cieszę, że parę osób regularnie tu zagląda i ma coś przy okazji do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki wielkie, popracujemy nad Cydrem (to raczej domena młodego czyli BRATA, ale na bank spróbujemy tego przepisu. Na bank także będziemy eksperymentować z poradami Pejota, obiecuję, że wynikami podzielę się z ochotą (chyba, że nie będzie czym).

    Przepraszam za te offtopy, ale jakoś wyjątkowo się tu dobrze czuję w zacnym towarzystwie, tematyczne fora są dla mnie nieco zbyt mało kameralne - ale nie będę już offtopował :D

    Dzięki jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  20. @guzzior
    dla kobiet polecam zrobić milk stouta. Albo jakieś inne nie za mocne (do 13blq) na słodach monachijskich z dodatkiem (60/40) koncentratu malinowego (najlepiej herbapolu) i dosłodzone laktozą, ksilitolem (taki cukier, jest w brzozie, dość drogi) albo słodzikiem (byle nie na bazie aspartamu). Drożdże jakieś estrowe, może US-05? Są dobre i tanie.

    @pejot
    1. Po co rehydratacja (nie rehydratyZAcja) drożdży? Jak się wrzuci bezpośrednio na taflę brzeczki, tak samo ruszy z kopyta, a traci się sporo zachodu i możliwości mikrozakażeń. Skoro nie widać różnicy, to po co ryzykować?
    2. Że tak się czepne - masowo wciąż przeważają słody jasne ;)
    3. Czemu takie słabe wysładzanie? Zamiast rozcieńczać nachmieloną brzeczkę, lepiej zainwestować tych kilka litrów w wysładzanie: trochę podnosi się wydajność, bo nie sądzę żebyś pod koniec zbierał brzeczkę <3blq....
    4. Nie piszesz nic o przełomie, a mnie to interesuje ;)
    5. Ciągle mnie zastanawia obawa przed DMS. Przecież to się utlenia do DMSO, które ma dość słodkawy posmak i to chyba jedyna jego wada. Trochę tego nie rozumiem, bo i tak tego się wydzielają niezauważalne ilości...
    6. Do "zasysania" polecam inną metodę. Do rurki nalewa się sporo wody (trzymając ją w kształecie U), jeden koniec do gara z nachmieloną brzeczką, a drugi się przechyla do kadzi. Ciśnienie hydrostatyczne zrobi swoje.
    pozdrawiam
    Adam

    OdpowiedzUsuń
  21. Guzzior spróbuj właśnie owsianego stouta - genialne kawowe zapachy i karmelowe posmaki - dobry jest właśnie zestaw z BA !

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam ponownie.

    Pierwsze koty za płoty. W sobotę o g. 14 debiut "się stał" ok. 23:20 Fermentator z 14 l. przyszłego Koźlaka 16 blg grzecznie stanął we wcześniej przygotowanym pokoiku.

    Dzięki "Dziennikom Pejota" i wielu wskazówkom innych zacnych domowych browarników poszło w miarę gładko, uniknęliśmy wielu błędów początkujących z wyj, jednego. Zapomnielismy do cholery o drożdżach. W przypływie paniki zrobiły nam się grudki po zadaniu do brzeczki, nie chciałem tego jakoś intensywnie molestować i teraz nie wiem, czy nie zaważy to na jakości burzliwej. Niby ruszyła, ale ...

    Notatki zrobiłem, brat tylko raz spadł ze schodów tłukąc skrzynkę piwa i rozbijając obie ręce, fotki zrobione, postanowiłem sobie takiego malutkiego bloga prowadzić dla potomnych, ale czytać na razie będę Pejotowego - czekam niecierpliwie na dalsze Warki :D

    Pozdrawiam

    I dzięki za rady :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ho, ho, ho - ale nam sie forum piwo.org albo browar.biz zrobiło tutaj ;) Widać reklama na Browamatorze działa :) A fotorelacji z portera jak nie było tak nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  24. @chrum
    rehydratacja (dzięki za korektę) moim zdaniem wcale nie jest taka bez sensu - drożdże mają etap przejściowy i mniej się stresują. Wrzucenie ich na głęboką wodę może je niepotrzebnie zbulwersować. Jasne, że ruszą, ale po co mają brać sobie do głowy takie emocje?...

    Wysładzać planuję agresywnie przy następnej (teraz, jak to piszę, 16) warce.

    Przełom jest fajny. Wydaje mi się, że miałem parę razy... nie licząc tych w związku partnerskim, ten w garze wzbudza wiele radości. Odnotowuję - napisać o przełomie.

    DMS - nigdy nie czułem w gotowym piwie jego wpływu, więc chyba robię to na tym etapie tak jak należy... Przy pierwszej warce obawiałem się dość mocno, teraz wcale.

    Metoda zasysania o której piszesz już wcześniej padła w komentarzach, próbowałem, ale finalnie zatrzymałem się na patencie z mniejszą rurką włożoną w większy wężyk. Działa wyśmienicie.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. @guzzior

    bardzo się cieszę, że ruszyliście z zacieraniem :) Nie miałem jak wcześniej pisać - teraz już pewnie zlewacie do butelek? Napisz koniecznie jak poszła fermentacja i czy wszystko OK. Koźlak jeszcze przede mną, przyda mi się Twoja opinia :)

    Jak brat? Ręce przyszyte, sprawne?

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  26. @anonimowy

    ale to chyba całkiem dobrze z tym mini forum, prawda? :) Zupełnie jakby sobie posiedzieć przy piwku z przyjaciółmi. Nie za dużo ludzi, ale za to sami konkretni :) Ja jestem bardzo za.

    @Guzzior
    offtopuj ile wlezie. Może od nowego roku pomyślę o mini forum dla początkujących piwowarów.

    OdpowiedzUsuń
  27. A jaką etykietkę wymyśliłeś na swojego stouta owsianego ? :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Witam ponownie - uff zestresowałem się trochę, że Ci tu spamuje. Ale fakt, że atmosfera jaką wytworzyłeś sprzyja takim miniforumowym rozmowom. Aż się chce degustować w swoim towarzystwie. Po prostu krytyka jest tu sympatyczna a nie nieco "napuszona" jak czasem bywa na forum, gdzie "nooba" często traktują nieco z góry :)

    Co do naszego koźlaka - jest teraz na cichej, mieliśmy nieco opóźnienia z debiutem przez choroby początkujących piwowarów. Jestem w trakcie metodycznego umieszczania dokumentacji na G+, więc jeśli ktoś ma tam konto, chętnie się podzielę i zaproszę do kręgu. Brat wydziwia, że jest na zdjęciach i źle wyszedł, ale następnym razem on będzie pstrykał.

    Na razie piwo wygląda i czuje się dobrze, jak przyjdzie rozlew napiszę co i jak. Udało nam się trafić z temperaturą fermentacji w wymagane 14 stopni, ale teraz mamy stres bo rodzice u których stoi fermentator (w czymś w rodz. piwnicy) wyjeżdżają na kilka dni i brak ogrzewania nieco schłodzi klimat. Kombinujemy nad instalacją grzejnika ze sterownikiem, żeby się za zimno nie zrobiło.

    Kurcze ile człowiek ma stresów no... Mam nadzieję, że będzie warto :)

    Teraz czeka w kolejce Dunkel-Weizen, muszę po raz n-ty poczytać Twoje zapiski. Robimy za tydzień.

    Dodatkowo buduję pojemnik ze styropianu na fermentator, który ma zapewnić bardziej stabilną temperaturę, zakupiliśmy też dodatkowe pojemniki bo ewidentnie nas wciągnęło. Zobaczymy jak wyjdzie - bo mam parę pomysłów i oczywiście jak wyjdzie dobrze (w praniu) podzielę się patentem.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  29. @rafek
    z etykietą nie męczyłem się zbytnio. Mam teraz bardzo mało czasu, a trzeba było ją wydrukować w kilka godzin - zaktualizowałem starą wersję do stouta.

    @guzzior
    nie bierz do głowy detali, pamiętam że pierwsze 5 warek też trochę panikowałem ale potem już stres odpuszcza. Bo i czym się przejmować? W najgorszym wypadku nie wyjdzie...

    Pozdrawiam wszystkich! Dajcie trochę czadu na święta ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Jezu zaczytałem się i poszło się walić pół dnia. Słoniku - imponujesz mi :-) Nie będę się tutaj powielał że rady praktyczne i OK. Jest dobrze! Ja walę puszki z braku czasu ale przemogę się, wykupie ze dwa dni [na pierwszy raz] i rozpocznę warzenie od podstaw.Pozdrawiam Cie serdecznie znad morza.

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj Pejot

    Wraz z tzw. bratem jesteśmy już po 3 warce (uwarzonej - nie wypitej, żeby nie było...). Kilka razy żałowałem, że nie mam do Ciebie telefonu bo atak paniki był srogi. Ale jakoś to przetrwałem unikając zawału. Twoim wzorem prowadzę obszerną dokumentację, także foto (nie masz przypadkiem profilu na G+ ?). Szkoda, że trzeba tak długo czekać na efekty :(
    Ponieważ w zasadzie jestem kucharzem - amatorem, nie mogłem się oprzeć i po przestudiowaniu ogromnej ilości materiałów na naszych forach i pewnych doświadczeniach przygotowałem swoją pierwszą samodzielną recepturę. Nie podzielę się publicznie bo wolę poczekać na efekty - może sie uda uniknąć kompromitacji :d

    A tak z innej beczki - znasz jakieś miejsce, gdzie w zaciszu i skupieniu można pogadać w gronie tu zaglądających (i oczywiście nie tylko) w miarę na bieżąco i nie spamować Twoich wątków? Bo brat Kuba (z zawodu informatyk - jakże by inaczej) zastanawia się na postawieniem jakiegoś forum gdzie czulibyśmy się w miarę swobodnie. To znaczy ja się czuje swobodnie wszędzie, ale gdzieniegdzie bardziej...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  32. Drogi Tumku :)
    Dziękuję i pozdrawiam Cię z podlaskiego! Zostaw puszki, bierz się śmiało za gary :) Trzymamy kciuki.

    Guzzior,
    Pawel J (g+) nie znam się, chyba tak się tam nazywam. Odezwij się na priv, wymienimy się telefonami alarmowymi, żebyś się nie stresował podczas warzenia :)
    Oj tam kompromitacja, przeczytaj jeszcze raz moje wpisy i zastanów się kto się tu kompromituje ;) Każdy przepis jest dobry. Nawet ten, z którego mało co wyjdzie - ważne, że się CHCE.
    Co do mini forum, to może faktycznie trzeba pomyśleć - teraz powinienem mieć nieco więcej czasu i można coś zaimprowizować.

    A właśnie, przepraszam za rozległe milczenie - Święta, Sylwester, jakiś urlop i człowiek zapomina co to klawiatura.
    Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  33. Witam w Nowym Roku,

    Póki co nie mam w ogóle czasu na warzenie, mam nadzieję, że to się niedługo zmieni i zrealizuję swoje 6 zaplanowanych warek. Surowce czekają a ja z braku czasu i motywacji przerzuciłem się na eksperymenty z winem :) Paweł, wrzucaj szybko jakieś nowiny, może też się zmobilizuję, coś uwarzę i wrzucę relację ;)

    Przy okazji, moje kombinacje z blogami nie wyszły mi na dobre, w tej chwili mam 3 różne i nie wiem na który się zdecydować, na każdym mam po trochu informacji, chyba wrócę na Bloggera ;] Poza tym też jestem za jakimś kameralnym forum.

    OdpowiedzUsuń
  34. "Będzie dobrze!" - no mam nadzieję ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. CHCEMY KOLEJNE FOTORELACJE NIM ACTA ZDEJMIE BLOG!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  36. I chyba dziś sobie usiądę na spokojnie z pszenicznym w łapce i zaktualizuję...

    OdpowiedzUsuń

Zdecydowałeś/aś się na wpis? Super.
Niewielu to robi, więc doceniam każdą uwagę.
Dziękuję za komentarz.

(Z powodu natłoku spamu muszę wprowadzić moderowanie komentarzy. Takie czasy. Sorry!)